Mirosław Taras stanął przed nie lada wyzwaniem. Ma wyprowadzić na prostą Kompanię Węglową, największą spółkę górniczą w UE. Ale będzie mu trudniej niż w Bogdance.

Borykająca się z gigantycznymi problemami i zatrudniająca ponad 55 tys. osób Kompania Węglowa to największy w UE producent węgla kamiennego. Spółka nie miała prezesa od jesieni ubiegłego roku, kiedy odeszła Joanna Strzelec-Łobodzińska. W konkursie Taras pokonał pięciu kontrkandydatów. Tajemnicą poliszynela jest, że do startu w konkursie został namówiony przez wicepremiera Janusza Piechocińskiego, który dał mu dużą moc decyzyjną.

Taras nazywany jest w branży cudotwórcą z Bogdanki. Ponieważ postawił na nogi lubelską spółkę, teraz oczekiwania są takie, że dokona podobnego cudu w katowickiej Kompanii Węglowej. Czy to możliwe? Zadanie będzie arcytrudne, bo katowicka spółka tylko w ubiegłym roku straciła na sprzedaży węgla ponad miliard złotych.

Na razie na Mirosława Tarasa wszyscy w branży patrzą przez pryzmat Bogdanki, której oddał kawał życia. Był z nią związany od 1980 r. Długie lata pracował pod ziemią. Na czele spółki stanął w połowie lutego 2008 r. A po kilkunastu miesiącach z powodzeniem wprowadził akcje spółki na giełdę. Tuż przed giełdowym debiutem dziennikarze pytali, czy się denerwuje. Taras wypalił: – Biorę Acard na serce, więc ani trochę.

Dziś Bogdanka to najnowocześniejsza i najbardziej rentowna kopalnia węgla w Polsce. Dla porównania: o ile wynagrodzenia to w Kompanii Węglowej ponad 60 proc. kosztów stałych, to w Bogdance jest to niespełna 40 proc.

Reklama

Taras odszedł z Bogdanki w atmosferze skandalu

To Taras stał za podaniem czarnej polewki czeskiemu miliarderowi Zdenkowi Bakali, który chciał przejąć Bogdankę.

Ale nie zmienia to faktu, że we wrześniu 2012 r. Taras odszedł z Bogdanki w atmosferze konfliktu z radą nadzorczą. Po tym, jak minął zakaz konkurencji, Taras został prezesem Lubelskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Był też doradcą australijskiej spółki PD Co, która zamierza rozpocząć budowę kopalni węgla kamiennego na Lubelszczyźnie.

Mirosław Taras pochodzi z Lubelszczyzny (co nie ułatwi mu życia na Śląsku). Na studia górnicze poszedł do Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, gdzie zrobił dyplom na specjalizacji: projektowanie i budowa kopalń. Rodzice bardzo namawiali go, żeby został lekarzem, ale on postawił na swoim: wolał pracować pod ziemią. Pytany o to, dlaczego wybrał ten zawód, odpowiadał, że to zawód dla mężczyzny, przy tym dobrze płatny.

Czy możliwe jest powtórzenie przez niego cudu z Bogdanki? Wśród ekspertów dominuje opinia, że nie obejdzie się bez redukcji zatrudnienia i zamknięcia części nierentownych kopalń. Ponieważ odbiorcom w Polsce opłaca się importować tańszy węgiel np. z Rosji i USA, na zwałach kopalń KW leży ponad 5 mln ton niesprzedanego surowca. Pod znakiem zapytania stoi m.in. przyszłość kopalń Brzeszcze, Halemba i Piekary.

Jeszcze przed mianowaniem Tarasa na prezesa KW na trzy lata zamrożono wypłaty 14. pensji dla administracji. Na kilkanaście dni zostało przerwane wydobycie w dziewięciu kopalniach KW (górnicy mają dostać wypłatę w wysokości nieco ponad połowy pensji). Według związkowców to wstęp do zamykania kopalń. W ubiegłym tygodniu nie wahali się demonstrować na ulicach Katowic, a kolejne protesty już wiszą w powietrzu. Nowy szef nie będzie miał więc łatwego życia.

Mirosław Taras kandyduje do Parlamentu Europejskiego z dziewiątego miejsca listy PO na Lubelszczyźnie. Na razie nie powiedział, czy w związku z zadaniem w Kompanii Węglowej zrezygnuje z kariery politycznej. A czas wolny? Kiedy chce się oderwać od pracy, wsiada na harleya. A jeździ ostro, bo to na tej maszynie już m.in. połamał rękę, żebra i nogę. Jest zapalonym myśliwym, działa w kole łowieckim.