Pierwszą piątkę uzupełniają Facebook (16,8 mln), YouTube (16,2 mln), Google.com (13,8 mln) i Onet.pl (13,4 mln). Tymczasem jeszcze w 2005 r. na tej liście dominowały adresy z rozszerzeniem .pl – Onet (wówczas 7,3 mln RU), WP.pl (6,7 mln), Google.pl (6,5 mln), Interia (5,4 mln) i Allegro (5,2 mln). Z kolei pierwszą dziesiątkę zamykała wtedy Wikipedia z 2,7 mln użytkowników, gdy dziś numerem 10 jest Interia z 7,4 mln odwiedzających ją internautów.
Innymi słowy w ciągu niecałej dekady nie tylko zasięgi konieczne do wejścia na szczyt internetowych rankingów znacznie się zwiększyły, ale – co nie mniej ważne – zmieniły się adresy najczęściej wybierane przez internautów. Z zestawienia przygotowanego przez Polskie Badania Internetu / Gemius dla DGP, dotyczącego największych serwisów internetowych w latach 2005–2014, wyłania się ciekawy obraz sieciowej rzeczywistości.
Okazuje się, że o ile w 2005 r. magiczną granicę 1 mln użytkowników przekroczyły zaledwie 34 serwisy, o tyle w 2014 r. udało się to już 248. W tym samym czasie liczba Polaków korzystających z internetu wzrosła z niemalże 10 mln do przeszło 20 mln osób. To oczywiste, że wraz ze wzrostem liczby internautów rośnie liczba przeznaczonych dla nich serwisów, stron i usług. Jednak dynamika wzrostu liczby serwisów była znacznie wyższa niż dynamika wzrostu liczby internautów. Była, bo w ciągu ostatnich dwóch latach ten boom się zatrzymał.
– Zdobycie miliona internautów jest dziś trudniejsze. Wymaga albo sporych nakładów reklamowych albo bardziej aktywnego szukania użytkownika w konkretnych grupach docelowych, także za pomocą urządzeń mobilnych oraz mediów społecznościowych – przyznaje Grzegorz Wójcik, prezes Fundacji Rozwoju Gospodarki Elektronicznej. Podobne spowolnienie w ilości nowych podmiotów widać także w innych danych internetowych. Milionowa domena z rozszerzeniem .pl została zarejestrowana w maju 2008 r. Ich liczba podwoiła się już w styczniu 2011 r., podczas gdy od tego czasu – choć minęły cztery lata – w polskiej domenie przybyło zaledwie 500 tys. kolejnych adresów.
Reklama
Analogiczna sytuacja ma miejsce w e-commerce, w którym przez lata liczba nowych sklepów internetowych rosła w tempie dwucyfrowym, aż w 2013 r. przekroczyła 13 tys. podmiotów. Za to w ostatnim roku – jak wynika z danych platformy Sklepy24.pl – dołączył do nich zaledwie 1 tys. nowych sprzedawców, a zatem sektor powiększył się o 7 proc. W pewnych branżach nastąpiły nawet spadki; kurczyć się zaczął choćby sektor e-sklepów komputerowych. – Jest kilku bardzo dużych graczy, z ogromnymi zasięgami, często zbudowanymi dzięki ogromnym budżetom reklamowym. Inni próbują docierać do klientów mniej masowo, ale za to w bardziej skonkretyzowanych kierunkach – tłumaczy Radosław Celin, ekspert ds. rynku e-commerce.
Pierwszą grupę reprezentują takie serwisy, jak Zalando czy OLX.pl (dawna Tablica.pl), które zbudowały wielomilionowe zasięgi dzięki kampaniom wartym wiele milionów złotych. Drugą – tzw. pasaże sklepowe, jak choćby te z grupy BDSklep, składające się z kilku czy kilkunastu mniejszych e-sklepów skierowanych do konkretnego klienta, np. zainteresowanego produktami dla dzieci lub kosmetykami. – Nie mają one tak dużych wyników pod względem liczby użytkowników, ale za to docierają do tych chcących zrobić konkretne zakupy – zauważa Ceplin.
– Internet się zmienia. Są oczywiście ogromni gracze, którzy czasem wręcz monopolizują pewne zadania czy czynności, ale równolegle jest szansa dla wielu nowych usług, które nie muszą mieć milionów czy nawet miliona odbiorców, by się nieźle odnaleźć na rynku – uważa Wójcik. – Oni budują swoje zasięgi na urządzeniach mobilnych, za pomocą Facebooka lub YouTube. Dla nich najważniejsza jest jakość internautów, do których docierają, a nie ich ilość – podsumowuje Wójcik.