– Jestem graczem zespołowym. Nigdy nie podejmuję decyzji, która miałaby jakiekolwiek znaczenie dla przyszłości spółki, bez uprzedniej konsultacji z pozostałymi członkami zarządu. Moją funkcją jest kontrolowanie i zarządzanie biznesem, jednak zawsze zasięgam opinii ekspertów i czuwam, by spółka podążała zgodnie z przyjętą strategią rozwoju – tak tłumaczy swój sposób zarządzania Wiesław Sażała, prezes Boruty-Zachemu.
Reklama
Ten chemik ekonomista ze spółką związany jest od blisko ćwierćwiecza. W Zakładach Przemysłu Barwników „Boruta” SA zaczynał jako kierownik wydziału produkcyjnego, był pełnomocnikiem zarządu ds. tworzenia spółki Boruta-Kolor Sp. z o.o., by w 1999 r. objąć stanowisko prezesa Boruty-Kolor.
Wówczas firma koncentrowała się na produkcji barwników. W 2006 r. doszło w niej do kontroli, która wstrząsnęła całym Zgierzem: w eskorcie policji przybyli do spółki inspektorzy ONZ. Sprawdzali, czy materiały chemiczne wykorzystywane do produkcji są właściwie zabezpieczone, tak by nieodpowiednie osoby nie mogły wyprodukować z nich broni chemicznej. Nie pomogły tłumaczenia, że od kiedy Polska ratyfikowała konwencję dotyczącą zakazu rozprzestrzeniania broni chemicznej, takie kontrole są rutynowe. Miasto i tak plotkowało, że w Zgierzu produkowana jest broń dla terrorystów bin Ladena.
W 2009 r. doszło do fuzji spółki z inną wytwarzającą pigmenty i barwniki firmą Zachem Barwniki. Powstała spółka Boruta-Zachem SA, której stery Wiesław Sażała objął w ubiegłym roku.
Zadanie ma jasno określone – dalszy rozwój spółki na innowacyjnych rynkach i znalezienie finansowania na ten rozwój. W 2012 r. firma miała 18 mln zł przychodów i 54 tys. zł zysku netto, by już w 2013 r. osiągnąć 19 mln zł przychodów i 1,34 mln zł zysku netto.
Kluczem do sukcesu Boruty-Zachemu mają być biosurfaktanty. To biologiczny odpowiednik syntetycznych surfaktantów, czyli związków mających zdolność zmieniania właściwości powierzchniowych cieczy, w której są rozpuszczone. Stosowane mogą być przy wydobyciu i przetwarzaniu ropy naftowej, produkcji papieru, farb, tkanin, chemii gospodarczej czy wyrobów ceramicznych, a także leków, żywności, produktów kosmetycznych oraz w rolnictwie. Biosurfaktanty są mniej toksyczne od syntetycznych odpowiedników, szybko ulegają biodegradacji – jednak do tej pory problemem była cena ich pozyskiwania, znacznie wyższa od związków chemicznych.
Zarząd Boruty-Zachemu twierdzi, że jest właścicielem nowatorskiej na skalę światową technologii wytwarzania biosurfaktantów z biomasy rzepakowej. Metoda ta pozwala uzyskać biosurfaktanty o porównywalnych właściwościach co ich chemiczne odpowiedniki – w zbliżonej cenie.
Na budowę linii do produkcji biosurfaktantów firma w czerwcu pozyskała 19,5 mln zł środków z UE. W lipcu postanowiła uwiarygodnić swoją działalność przez debiut na NewConnect. Od tego czasu cena jej akcji w stosunku do ceny odniesienia wzrosła blisko trzykrotnie – do 1,47 zł. Jednak zarząd doszedł do wniosku, że na parkiecie w Warszawie trudno będzie pozyskać pieniądze wystarczające na rozwój.
– Na planowane inwestycje potrzebujemy 50 mln zł. Część środków chcemy pozyskać w drodze emisji akcji na londyńskim rynku AIM, dokładamy wszelkich starań, by debiut miał miejsce jeszcze na jesieni. Drugą część funduszy planujemy zdobyć, starając się o dofinansowanie z Unii – wyjaśnia Wiesław Sażała. Nie ukrywa, że zamierza także przejmować inne perspektywiczne firmy. – Interesują nas przede wszystkim spółki biotechnologiczne, które posiadają know-how w zakresie prowadzonych przez nas projektów badawczo-rozwojowych – tłumaczy.
Prezes Sażała nawet hobby ma powiązane z pracą. – Moje zainteresowania w pewnej części są związane z zawodem. Lubię literaturę dotyczącą psychologii biznesu i teorii zarządzania – opowiada. Jednak najlepiej wypoczywa, jeżdżąc na rowerze.