Calgonit i Clearasil. Coty i Cerruti. Bally i Jimmy Choo. A teraz też Douwe Egberts i Jacobs. Marki te łączy właściciel: należący do rodziny Reimannów holding JAB, którego mózgiem jest Peter Harf.

JAB to skrót od Johann Adam Benckiser, niemieckiej firmy założonej w roku... 1823. I zajmującej się produkcją chlorku amonu, związku chemicznego mającego szerokie zastosowanie przemysłowe. Niedługo po powstaniu firmy wszedł do niej chemik Ludwig Reimann, który wkrótce przejął stery i przeniósł siedzibę do Ludwigshafen, niedaleko granicy z Francją. JAB ma tam swoją siedzibę do dziś. A pokolenia familii Reimannów sprawują nad nim większościową kontrolę. Ich majątek niemieckie media szacują na 8 mld euro. Próżno jednak szukać na ich temat doniesień medialnych. Reimannowie to bowiem ten typ niemieckich superbogaczy, którzy bardzo cenią sobie anonimowość.

W pewnym sensie z firmą było przez wiele lat podobnie. Aż do lat 80. Benckiser był klasycznym przedstawicielem niemieckiego Mittelstandu – rodzinnym przedsiębiorstwem działającym w swojej bardzo wąskiej niszy. W tym przypadku w branży środków czyszczących. Ale jednocześnie będąc w niej dzięki takim produktom jak Calgon czy Clearasil prawdziwym międzynarodowym potentatem. W pewnym momencie jednak również i w prowincjonalnym Ludwigshafen pojawiły się apetyty na więcej. Kluczowym autorem tego zwrotu był właśnie Peter Harf, doktor ekonomii z dyplomem MBA Uniwersytetu Harvarda i doświadczeniem pracy w amerykańskiej firmie The Boston Consulting Group.

W ciągu trzech ostatnich dekad Harf kompletnie odmienił nie tylko strukturę, lecz także całą filozofię firmy Johann Adam Benckiser. Stała się wielobranżowym imperium gotowym, by metodą agresywnych inwestycji rozbudowywać swoją globalną dominację. Peter Harf zaczął od wykupienia konkurentów na rynku środków czyszczących będącym matecznikiem firmy z Ludwigshafen. W ciągu kolejnej dekady przejął ponad 20 przedsiębiorstw w USA, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii. W końcu trafił na przeciwnika, którego nie mógł podbić – była nim angielska firma Reckitt mogąca pochwalić się jeszcze dłuższą historią, bo sięgającą roku 1814. Niemiec zastosował więc starą zasadę: jeśli nie możesz kogoś pokonać, to się do niego... przyłącz. Tak powstał gigant Reckitt-Benckiser, notowany dziś na giełdzie w Londynie i mogący się pochwalić obrotami rzędu 9,5 mld funtów rocznie, zyskiem grubo powyżej miliarda i wchodzeniem w nowe branże, np. kosmetyczną.

Wygląda na to, że JAB szykuje się do opanowania kolejnego rynku. Chodzi o kawę. Pierwszy krok Harf zrobił już dwa lata temu, pozyskując dwóch dużych amerykańskich graczy z tej branży. Niedawno firma ogłosiła przejęcie kontroli nad holenderskim koncernem Master Blenders, producentem systemu Senseo (czyli kawy w jednorazowych saszetkach). A ostatni ruch to próba odkupienia całego biznesu kawowego od amerykańskiego Mondelez (dawniej Kraft Foods). Jeżeli ten krok się powiedzie, Niemcy faktycznie staną się jednym z największych graczy na świecie. Z dobrymi widokami na wyprzedzenie globalnego lidera Nestle.

Reklama

Biznesowa strategia stoi w całkowitej sprzeczności z publicznym wizerunkiem, jaki tworzy wokół siebie 67-letni Harf. W mediach pojawia się rzadko. Odrzuca oferowane mu honorowe profesury na biznesowych uczelniach i wystąpienia publiczne w roli keynote speakera. Nie wypowiada się również na tematy polityczne. A gdy już czasem spotka się z dziennikarzami, pokazuje im oblicze łagodnego i dobrotliwego przedsiębiorcy. Jeśli to jest metoda na uśpienie czujności konkurencji, to trzeba przyznać, że przez te wszystkie lata już nieraz świetnie się sprawdziła.