Franz Fuchs wprowadził Vienna Insurance Group do ścisłego grona liderów ubezpieczeniowych na polskim rynku. Chce jeszcze bardziej umocnić jej pozycję, rozwijając polisy zdrowotne.
Urodzony w 1953 r. w regionie Waldviertel w północno-zachodniej Austrii Fuchs to dyplomowany matematyk ubezpieczeniowy. Ukończył studia na Uniwersytecie Technicznym w Wiedniu. Karierę rozpoczął jako aktuariusz w 1974 r. w firmie Collegialitt, a od 1977 r. odpowiadał za ubezpieczenia na życie w wiedeńskiej Haimat. Doświadczenie jako menedżer ubezpieczeń zdobywał w Czechach, Polsce i na Węgrzech. Przez wiele lat związany był z grupą Winterthur. Szefował radom nadzorczym Winterthur w Wiedniu, Czechach, na Węgrzech i w Polsce. Był również osobą odpowiedzialną za działalność grupy Winterthur w Europie Środkowo-Wschodniej. Nudne? Niekoniecznie.
Reklama
– Miałem 23 lata, gdy zostałem szefem małego działu Winterthur – wspomina Fuchs. – Dziwiłem się, że w ogóle dostałem tę pracę. Byli przecież inni kandydaci: starsi, z większym doświadczeniem – dodaje.
Jego szef powiedział mu wówczas, że chciał zatrudnić kogoś, kto jest zupełnie świeży, ma pomysły, energię młodego człowieka i może jeszcze długo pracować. Zaznaczył jednak, że jeżeli – mimo pomocy z jego strony – Fuchsowi się nie powiedzie, zastąpi go kimś innym i nikt nie będzie mieć pretensji, że szef popełnił błąd.
Bezpośrednio przed przejściem do VIG Fuchs zasiadał w zarządzie Axa Austria. W 2003 r. rozpoczął karierę w Vienna Insurance Group i przejął kierowanie polskimi spółkami Compensy – częścią majątkową i życiową. Poza tym nadzoruje pozostałe biznesy VIG w Polsce – Benefię oferującą polisy majątkowe i na życie, specjalizującą się w ubezpieczeniach życiowych Polisę-Życie i majątkowy InterRisk. Odpowiada też, jako członek zarządu VIG, za Rumunię i kraje nadbałtyckie.
Gdy próbowałam rozmawiać z jego współpracownikami, usłyszałam, że w VIG wszyscy są jak rodzina, w rodzinie można plotkować, ale trzeba uważać, aby nic nie wypłynęło na zewnątrz. To jeden z powodów, dla których – gdy już ktoś dostanie tam pracę – nie odchodzi z firmy. Rodziny się nie opuszcza. Sam Fuchs zapewnia, że bardzo lubi pracować z ludźmi, być ich mentorem. – Kiedyś nawet chciałem być nauczycielem, nic więc dziwnego, że koledzy upominali mnie, że trochę za bardzo chcę ich uczyć – śmieje się. Ale ludzie lubią z nim pracować: podoba im się właśnie to, że mogą przy nim zdobywać wiedzę.
Głównym zawodowym wyzwaniem Fuchsa jest rozwój ubezpieczeń na życie i produktów ubezpieczeń zdrowotnych na rynkach, które nadzoruje w VIG. Prywatnie ma jednak zupełnie inne zainteresowania – uwielbia grę w golfa i malarstwo. Sam zresztą też maluje – jego obrazy zdobią główną siedzibę VIG w Wiedniu. Niedawno zrealizował marzenie o własnym ogrodzie. – Chciałem obserwować, jak w moim ogrodzie rosną i kwitną kwiaty, a w okresie od maja do października jeść wyhodowane przez siebie warzywa i owoce – wyjawia prezes. – Dlatego kupiłem dom, gdzie mogę uprawiać swoje hobby: ogrodnictwo i malowanie – dodaje.
Lubi być niezależny i to przekłada na wszystkie dziedziny życia – zawodową i prywatną. – Mój ojciec, który miał w Austrii małe gospodarstwo rolne, zawsze powtarzał: „Bądź samodzielny, Franz, nie dopuść do tego, żebyś był zależny od czegoś, co będzie popychać cię w stronę, w którą nie chcesz iść” – wspomina. – A ja, podróżując po świecie, do pewnego stopnia straciłem tę niezależność. Dlatego w moim domu mam piec na drewno i własną studnię z wodą.