Michał Panowicz tryb pracy nad nowym serwisem mBanku zaczerpnął z rozwiązań stosowanych w firmie Apple.
Przy dużych projektach informatycznych pośpiech nie jest wskazany, bo łatwo się potknąć. Przekonało się o tym szefostwo Aliora, gdy ich internetowy bank Sync, uruchomiony w ekspresowym tempie, pełen był błędów i prowizorek. Michał Panowicz chciał tego uniknąć. Gdy jesienią 2011 r. prezes BRE Banku Cezary Stypułkowski zatrudnił go do przygotowania konkurencyjnego dla Synca nowego mBanku, start projektu zaplanowano na koniec 2012 r. Tego wydawało się wówczas odległego terminu nie udało się dotrzymać.
Reklama
Chociaż Alior Sync zdążył już okrzepnąć i uciekał do przodu, a analitycy bankowi zastanawiali się, kiedy pojawią się efekty wartej 100 mln zł inwestycji w nowy mBank, Panowiczowi nerwy nie puściły. – Jestem zdania, że lepiej dopracować projekt w każdym szczególe, nawet kosztem pewnego zniecierpliwienia. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a zaufanie, nadszarpnięte niedoróbkami, ciężko później odzyskać – uważa szef projektu nowego mBanku. Jak sam mówi, chciałby uniknąć sytuacji, w której jego projekt podzieli los takich internetowych pionierów jak Alta Vista czy Netscape, które kiedyś rządziły w sieci, a dziś nikt o nich nie pamięta, bo na rynek weszło coś, co działa lepiej. mBank jest pierwszym internetowym bankiem w naszym kraju, więc porównanie jest na miejscu.
Ostatecznie nowy mBank ujrzał światło dzienne z kilkumiesięcznym opóźnieniem w czerwcu 2013 r. Klienci oraz eksperci przyjęli go ciepło, aczkolwiek bez euforii, jakiej być może spodziewało się szefostwo BRE. Doceniono przede wszystkim funkcjonalność i ergonomię rozwiązań zaproponowanych przez Panowicza. Jego współpracownicy nie mają wątpliwości, dlaczego akurat w tym elemencie udało mu się zaproponować rozwiązania niespotykane dotąd w polskiej bankowości.
– Do niedawna praca nad funkcjonalnością i użytecznością nowego rozwiązania informatycznego polegała na tym, że specjaliści od sprzedaży, produktów, programowania czy grafiki siadali oddzielnie przy swoich biurkach i pracowali nad swoją częścią projektu. Później przynosili efekty w kilku teczkach, a ktoś inny próbował to połączyć w całość. Często wychodziły z tego niezdatne do niczego potworki – opowiada Paweł Haltof z firmy Artegence, która współpracowała przy tworzeniu nowego mBanku. – Michał Panowicz przywiózł do Polski inny sposób zarządzania, polegający na tym, że wszyscy specjaliści stanowią jeden zespół i pracują od początku do końca razem nad projektem. Komunikacja między nimi pozwala na osiągnięcie o wiele szybciej o wiele lepszych efektów – uważa Haltof.
Taki sposób działania Panowicz przywiózł ze Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował w centrali Microsoftu. W USA ten model zarządzania jest popularny od czasu powrotu Steve’a Jobsa do firmy Apple. Dziś jest jeszcze zbyt wcześnie, by ocenić, czy podjęte ryzyko przeszczepienia tego pomysłu na grunt polskiej bankowości się opłaciło. Dopiero za kilka miesięcy pokażą to statystyki na temat liczby nowych klientów mBanku. Warto jednak wspomnieć o uznaniu, z jakim projekt Panowicza spotkał się na arenie międzynarodowej. Otrzymał nagrodę Best of Show podczas prestiżowej konferencji Finovate w Londynie. Nowy mBank wzbudza też zachwyt w zagranicznych mediach. Ostatnio uzyskał świetną recenzję od znanego amerykańskiego serwisu TechCrunch.