Życie Mariusza Świtalskiego, twórcy Żabki, Biedronki i Czerwonej Torebki, jest niczym American Dream - od pucybuta do milionera. Wychowany w domu dziecka, z wyrokiem na koncie zdołał odbić się od dna i trafić na listę najbogatszych Polaków "Forbesa" z majątkiem szacowanym na 950 mln zł.

51-letni Mariusz Świtalski to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiego biznesu. I jedna z najbardziej tajemniczych. Z mediami nie rozmawia bowiem od ponad dwudziestu lat, czyli od czasu, gdy te opisały przekręty w jego pierwszym wielkim biznesie, holdingu Elektromis.

Firmę zarejestrowano w Poznaniu w 1987 roku - Świtalski miał wtedy zaledwie 25 lat. Elektromis postawił początkowo na prywatywny import, między innymi niedostępnych wtedy w Polsce komputerów marki Amstrad i Spectrum, a także sprzętu RTV, piwa oraz spirytusu. Świtalski okazał się być wyjątkowo zdolnym handlowcem i w ciągu kilku lat przekształcił Elektromis w ogromny holding. Na towar brakowało magazynów, więc którejś zimy Świtalski wynajął stadion Lecha i zastawił płytę boiska skrzynkami ze spirytusem.

Z Elektromisem współpracowały liczne spółki-matki i spółki-córki, powiązany był z nim także bank Posnania, który upadł w 1995 roku, gdy holding zaczął mieć poważne problemy z prawem, pozostawiając wówczas bilion złotych długów.

Świtalski szefem zakładowej straży pożarnej

Reklama

W 1992 roku, kiedy kontrola finansowa wykazała liczne nieprawidłowości finansowe w Elektromisie, firma posiadała 50 hurtowni na terenie całej Polski i deklarowała olbrzymie, jak na te czasy, 168 miliardów złotych zysku rocznie. Śledczy nie potrafili wtedy niczego udowodnić spółkom Świtalskiego, ale kiedy dwa lata później sprawę opisały "Wprost" i "Gazeta Wyborcza", śledztwo ruszyło na nowo.

Prokuratura zarzuciła osobom zarządzającym spółką narażenie skarbu państwa na 40-milionowe straty. Lista zarzutów była długa – niepłacenie podatków, omijanie cła, zaniżanie faktur, fikcyjne umowy sprzedaży. Sprawa ciągnęła się latami, proces ruszył w 1995 roku, ale dopiero pod koniec 2002 roku poznański sąd skazał pięć osób na grzywnę i kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Nie było wśród nich twórcy firmy, co więcej Świtalski nie był nawet podejrzany czy oskarżony - w procesie zeznawał jako świadek. Oficjalnie w Elektromisie był on bowiem przez krótki czas doradcą zarządu, a potem tylko szefem zakładowej straży pożarnej. Żadnych dokumentów więc nie podpisywał, a też żaden z oskarżonych współpracowników nie obciążył byłego szefa.

Al Capone początków polskiej transformacji gospodarczej

Świtalski jest znany z tego, że pracuje tylko z ludźmi mu oddanymi, których lojalności może być pewien na 100 procent. Okazywali się nimi być głównie wychowankowie domu dziecka w Szamotułach prowadzonego przez Siostry Franciszkanki, do którego Świtalski trafił w wieku dwóch lat i gdzie spędził niemal całe dzieciństwo. Podobno koledzy z "bidula" byli w Świtalskiego wpatrzeni, a w środowisku biznesowym żartowano, że szef Elektromisu jest Al Caponem początków polskiej transformacji gospodarczej.

Porównanie trafne, jeżeli mowa o problemach z prawem poznańskiego przedsiębiorcy. Po skończeniu szkoły zawodowej Świtalski rozpoczął wprawdzie naukę w technikum budowlanym, nie udało mu się go jednak ukończyć, w 1981 roku został bowiem aresztowany za włamania i kradzieże do sklepów, jakich dokonał jeszcze w 1979 roku. W wieku 19 lat Świtalski trafił więc na trzy lata do więzienia i podobno właśnie tam poszerzył kwalifikacje hydraulika i budowlańca o rzetelną wiedzę prawną, która w połączeniu z jego niebywałą intuicją biznesową pomogła mu w odniesieniu sukcesu.

Specjalista od rozkręcania i sprzedawania biznesów

Karierę Świtalski zaczynał typowo dla lat osiemdziesiątych - na targowiskach handlował kawą, alkoholem, odzieżą z Tajlandii i wreszcie importowanymi komputerami, których sprzedaż dała początek Elektromisowi.

W 1993 roku, kiedy wokół Elektromisu zrobiło się już naprawdę gorąco, Świtalski przekształcił Elektromis w Eurocash, która to firma stała się największą siecią hurtowni spożywczych w Polsce - po trzech latach zaopatrywała już niemal dziesiątą część handlu detalicznego w kraju. Biznesmen, czekając już jednak na proces w sprawie machlojek Elektromisu, sprzedał na pniu 48 hurtowni Eurocashu firmie z kapitałem portugalskim Jeronimo Martins.

Portugalczykom Świtalski sprzedał w 1998 roku także swój kolejny biznes, czyli Biedronkę, dzisiaj lidera wśród dyskontów (Eurocash zresztą także ma się świetnie i jest bezapelacyjnym liderem handlu hurtowego). Wtedy Biedronkę tworzyło ponad 240 sklepów, co wydaje się liczbą niewielką w porównaniu z dwoma tysiącami marketów i obrotami rzędu 20 mld złotych rocznie. Wtedy ta liczba robiła jednak wrażenie, tym bardziej, że taki sieciowy model sprzedaży, sprawdzony na zachodzie, w kraju był czymś nowym. Świtalski zaadoptował go do polskich warunków, można go więc uznać za pioniera dyskontów w Polsce.

Podobnie było z jego kolejną firmą Żabką, którą wymyślił w 1998 roku po sprzedaży Biedronki. Te osiedlowe minimarkety zostały pomyślane na wzór amerykańskich 7/eleven, największej na świecie sieci typu convenience sprzedającej artykuły pierwszej potrzeby. Projekt wypalił, ale Świtalski wszedł w konflikt z najemcami sklepów. Oskarżali oni centralę firmy, że wpędza ich w długi. W 2007 roku poznański biznesmen i AIG - współwłaściciele firmy - sprzedali pięć tysięcy sklepów Żabki czesko-słowackiemu funduszowi inwestycyjnemu Penta i zainkasowali pół miliarda złotych.

Biznesmen z Czerwoną Torebką

Podobno po pozbyciu się Żabki Świtalski zmienił styl prowadzenia biznesu na bardziej spokojny i dyskretny. Jednak także jego nowe pomysły nie odniosły takich sukcesów jak poprzednie. Niewielu ludzi poza branżą słyszało o funduszu Sowiniec FIZ, który inwestuje głównie w działki pod sklepy, o galeriach Mini Park czy sklepach Małpka Express.

Najnowszym dzieckiem Świtalskiego jest Czerwona Torebka, sieć sklepów o formacie minigalerii. Jest to rodzaj pasaży handlowych, gdzie znajduje się kawiarnia, kwiaciarnia, drogeria, sklep mięsny, sklep osiedlowy, warzywniak, apteka i duży parking. Dodatkowo mogą być one połączone z pralnią, outletem odzieżowym, chemią gospodarczą, zakładem optycznym czy nawet małym oddziałem banku lub punktem usług pocztowych, czy też z punktem odbioru osobistego sklepu internetowego Merlin.pl - Świtalski dostał właśnie od UOKiK zgodę na na przejęcie firmy.

Jak na razie Świtalski zbudował 77 minigalerii, głównie w małych i średnich miastach. Trwają już prace nad kolejnymi pasażami, a docelowo ma ich być 4,5 tysiąca.

Tyle plany. Specjaliści jednak wypowiadają się sceptycznie o nowym pomyśle Świtalskiego, wróżąc mu, że tym razem ten specjalista od handlu poniesie porażkę. Świtalski znany jest jednak z tego, że do swoich biznesów się nie przywiązuje. Jednego możemy więc być pewni - jeżeli zaczną się kłopoty, biznesmen pozbędzie się kłopotliwego interesu - zapewne z zyskiem.