Dzień zaczyna od filiżanki herbaty – tej samej marki niezmiennie od wielu lat. Potem rutyna się kończy.
To on doprowadził wreszcie do ogłoszenia w ubiegłym tygodniu przetargu na pokładowy internet, dzięki czemu 300 wagonów, a z czasem 150 kolejnych, zamieni się w hotspoty na torach. Od kilku dni we wszystkich pociągach IC podróżny może płacić zarówno gotówką, jak i kartą płatniczą. Te rozwiązania to pozornie oczywista oczywistość, ale w Intercity wcześniej nie udało się ich wdrożyć. Teraz Marcin Celejewski ściga się z Pendolino. Zanim w grudniu 2014 r. 20 pociągów tego typu zacznie kursować, cennik zostanie przez Celejewskiego totalnie zmieniony. Od 2014 r. opłaty mają być ustalane w systemie relacyjnym, a nie kilometrowym, co oznacza, że stawki nie będą już zależeć od długości trasy, ale od popytu na dany odcinek, dnia tygodnia, godziny itd.

Prezes z karatem

Do PKP trafił z branży lotniczej. W PLL LOT zaczynał w 2004 r. od posady analityka, aż został dyrektorem odpowiadającym za całą siatkę połączeń. Zarządzał oddziałem LOT w Portugalii i Hiszpanii. Młody, zdolny, z sukcesami na koncie, ale z LOT odszedł w 2008 r. Powód – nie miał wolnej ręki w sprawie restrukturyzacji siatki połączeń, odbił się od zabetonowanych struktur spółki, nie widział dla siebie ścieżki rozwoju.
Reklama
To wtedy headhunterzy z Londynu zwerbowali go do pracy w Qatar Airways, który uruchamiał czarterową linię dla klientów premium. Z powodu tej biznesowej przygody bywa teraz przezywany „prezesem z katarem”. Dla spółki celowej Qatar Executive stworzył strategię handlową, a następnie przez trzy lata pilnował jej wdrożenia i zarządzał kontraktami handlowymi. Celejewski wrócił do Polski z Kataru po trzech latach z powodów rodzinnych i związał się na krótko ze spółką logistyczną Fiege Polska.
W lipcu 2012 r. prezes PKP Jakub Karnowski ściągnął go do kierowania pionem biznesowym PKP Intercity. Jak usłyszeliśmy w firmie, mimo że jest członkiem „grupy bankomatów”, jak ochrzczono ludzi Karnowskiego na kolei, dogaduje się dobrze z kolejarzami, bo nie zadziera nosa. To spod jego ręki wyszła działająca od stycznia quasi-lotnicza taryfa „wcześniej = taniej” (10 proc. rabatu dla pasażera, który kupi bilet na pociąg wcześniej niż siedem dni przed wyjazdem). Krytycy nazywają ją „netto +2 proc.”, bo o tyle średnio wzrosły ceny biletów dla kupujących w ostatniej chwili. Tuż przed długim majowym weekendem wejdzie w życie drugi etap sprzedaży dynamicznej (15 proc. i 15 dni). W przygotowaniu jest program lojalnościowy dla biznesu, system elektronicznego zarządzania kolejkami na dworcach PKP, usprawnianie taryfy „Po prostu bilet”, czyli obowiązkowej miejscówki – nawet w drugiej klasie TLK.

Wysadzić ludzi z aut

Pierwsze pieniądze Marcin Celejewski zarobił na studiach, udzielając korepetycji z angielskiego i matematyki. Grupa uczniów szybko mu się rozrosła, bo ci nawzajem go sobie polecali. Jak żartuje, to był klasyczny marketing szeptany. Ma żonę i dwóch synów. Od czasów liceum gra amatorsko na perkusji w zespole rock&rollowym. Jest zapalonym narciarzem. Za swojego guru od czasów studiów na SGH uważa Leszka Balcerowicza. Jak mówi, największe przeszkody w robieniu interesów w Polsce to regulacje prawne ograniczające dynamikę zmian biznesowych.
Tanie pociągi TLK to może nie Ryanair, a ekspresy IC to nie Qatar Airways, ale Marcin Celejewski przekonuje, że niektóre mechanizmy sprzedażowe da się na kolei skopiować. Nie lubi mówić o porażkach. Jego dewiza życiowa: „Always look on the bright side of life”. W najbliższych prognozach dla PKP IC trudno dostrzec jasną stronę. Spada liczba pasażerów. Według wstępnych prognoz spółka może zamknąć rok ze stratą netto 100 mln zł. Szanse na wyjście z dołka są dopiero w 2015 r., kiedy zakończy się modernizacja strategicznych linii PKP. – Możemy spędzić ten czas, siedząc z założonymi rękami, albo tak usprawniać ofertę, żeby wysadzić ludzi z samochodów i samolotów – twierdzi.