Prezes Piotr Kledzik pod nowym szyldem ruszył na drogowy podbój Skandynawii. Polski oddział odpowiada za segment budownictwa infrastrukturalnego w całej grupie Bilfingera.
Prezes Piotr Kledzik z dumą pokazuje na smartfonie zdjęcie fiordu obok miasteczka Molde w Norwegii: urwisty brzeg, ołowiane burzowe chmury, inżynierowie w kaskach. To właśnie tutaj powstanie przeprawa mostowa Tresfjord za ponad 320 mln zł. Z tego polska spółka Bilfinger Infrastructure (do niedawna Bilfinger Berger Budownictwo) odpowiada za budowę mostu za 200 mln zł. W konsorcjum są norweski i niemiecki oddział Bilfingera, ale rządzą Polacy. Centrala koncernu, który w ubiegłym roku zanotował 394 mln euro zysku netto, podjęła decyzję, że inwestycje drogowe w Europie będą koordynowane przez polską spółkę.
– To nasz pierwszy krok na norweskim rynku. W 2014 r. kontrakty zagraniczne powinny stanowić 1/4 przerobu. Na rynku skandynawskim marże są wyższe niż w Polsce. Zasady kontraktów też są zupełnie inne: zamawiający dzieli się ryzykiem z wykonawcą, w warunkach umowy jest waloryzacja, a prekwalifikacje przechodzą tylko najsolidniejsi – mówi DGP prezes Bilfinger Infrastructure.
Od czterech lat roczny przychód Bilfingera w Polsce wahał się od 550 mln do 1 mld zł, ale branży zajrzał ostatnio w oczy kryzys podsycany przez bagaż nierentownych kontraktów przy budowie autostrad. Do 2012 r. w spółce było zatrudnionych 1,2 tys. pracowników, ale w ciągu ostatniego roku Piotr Kledzik musiał zredukować zespół do 850 osób. Romans z rynkami skandynawskim i niemieckim ma być sposobem na przeczekanie chudszych czasów w Polsce.
Reklama
41-letni Piotr Kledzik karierę zawodową rozpoczynał w Hydrobudowie-6, w której udziały kupił w 1994 r. Bilfinger Berger. Był tam kolejno inżynierem stażystą, majstrem i kierownikiem budów. W 2005 r. wrócił z Warszawy na rodzinne Wybrzeże, gdzie podjął pracę w Hydrobudowie Gdańsk jako dyrektor oddziału budownictwa przemysłowego. Szybko piął się po szczeblach kariery – został kierownikiem oddziału budownictwa hydrotechnicznego, a potem dyrektorem technicznym i członkiem zarządu.
W 2007 r. niemiecki właściciel powierzył mu zadanie skonsolidowania polskich spółek budowlanych: Płockiego Przedsiębiorstwa Robót Mostowych, Warszawskiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych i Hydrobudowy-6. Tak powstała firma Bilfinger Berger Budownictwo, której prezesem został Kledzik.
Najefektowniejsze kontrakty Kledzika to tunele: kolejowy dla PKP PLK na lotnisko Okęcie w Warszawie i tramwajowy dla władz Poznania – na osiedle Franowo. Ale menedżer przechodził też ciężkie chwile, kiedy po Euro 2012 w rejonie mostu nad Motławą osunęła się nowiutka jezdnia południowej obwodnicy Gdańska, a w nasypach trasy S2 w Warszawie – łącznik z autostradą A2 – odkryto sedesy i umywalki z nielegalnego wysypiska, którego nie było na planach dostarczonych przez inwestora.
W kwietniu 2012 r. Kledzik został przewodniczącym Rady Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. W walce o prawa wykonawców w relacjach z GDDKiA lubi zabłysnąć bon motem. – Budownictwo to nie sprzedaż coli, której receptury nie wolno zmienić. Inwestor powinien dopuszczać rozwiązania wariantowe, a nie trzymać się kurczowo pierwotnych rozwiązań projektowych – tłumaczył obrazowo konieczność uelastycznienia podejścia GDDKiA do wykonawców autostrad.
Jest żonaty, ma trójkę dzieci. Prywatnie to miłośnik łowiectwa. Jeździ na polowania, głównie w Bieszczadach. Ale jak powtarza, w najbliższym czasie zamierza polować głównie na kontrakty budowlane.