Prezes TU Allianz w Polsce najbardziej przydatne umiejętności do zarządzania korporacją zdobył w moskiewskim instytucie teatralnym Konstantego Stanisławskiego.
TU Allianz, jedno z największych towarzystw ubezpieczeniowych na rynku, zacieśnia współpracę z multiagencjami i mniejszymi brokerami.
– Generują nam 9 proc. portfela, dlatego są dla nas bardzo ważne – tłumaczy Paweł Dangel, prezes TU Allianz Polska. Chce multiagencje, z których 1,2 tys. sprzedaje ubezpieczenia firmy, połączyć systemem informatycznym z TU, tak by online mogły ściągać dokumenty i przekazywać informacje o klientach. Do tego TU zamierza usprawnić proces likwidacyjny, aby klienci z najmniejszych miast dostawali natychmiastową pomoc.
– Skrócimy łańcuch pośredników między firmą a klientami, dzięki czemu kontakt klienta z nami będzie bezpośredni, niczym aktora z widzem w teatrze – tłumaczy prezes Allianza.
Nowa oferta ma jeszcze bardziej przyspieszyć rozwój ubezpieczyciela na polskim rynku. Jak bardzo? Prezes nie zdradza. Chętnie za to w rozmowie o Allianzie i swojej w nim roli nawiązuje do tematu reżyserii, teatru, sztuki.
Reklama

3,4 mld zł wyniosła wartość składek Allianz Polska w 2011 r.

W jego niewielkim gabinecie próżno szukać najnowszych raportów finansowych, opasłych podręczników do zarządzania czy prawa ubezpieczeniowego. Nie ma też fotografii ze światowymi przywódcami, znajomością z którymi lubią się chwalić szefowie dużych korporacji. U Pawła Dangela są za to dzieła literatury rosyjskiej z Bułhakowem na czele, podniszczone reżyserskie krzesło w kącie, a na biurku zdjęcia ze zwykłymi, choć często niezwykłymi, ludźmi.
– To zdjęcie z młodziutkim Robertem Kubicą z czasów, kiedy był jeszcze nikomu w Polsce nieznanym zawodnikiem Formuły 3 – opowiada prezes Dangel. – Zjawiał się u mnie 7 lat temu i opowiedział z pasją godną najwybitniejszego aktora o wyścigach i Formule 1, gdzie na start potrzeba dużych pieniędzy – dodaje.
Kubica pieniądze od Allianza dostał, tak samo jak wcześniej Teatr Muzyczny Roma i Grażyna Torbicka na festiwal filmowy Dwa Brzegi. To, że chętnie wspiera sztukę, akurat nie dziwi, bo prezes Dangel z wykształcenia jest reżyserem teatralnym z kilkoma sukcesami na koncie. Jeszcze w PRL, tuż po stanie wojennym, zrealizował dwa premierowe przedstawienia w oparciu o dzieła ulubionego Bułhakowa: „Mieszkanie Zojki” oraz „Uśmiech wilka”. I jak mówią o nim znajomi: – Paweł wciąż jest artystą, choć niepraktykującym, to jednak mocno wierzącym w sztukę.
Do biznesu ubezpieczeniowego Dangel trafił przypadkiem. Mieszkając w Londynie, dokąd wyemigrował w połowie szarych lat osiemdziesiątych, marzył o wielkiej karierze teatralnej. Początki miał nawet dobre, działał w polonijnych teatrach, pojawiał się w BBC. Ale to nie wystarczało nawet na utrzymanie. Musiał dorabiać. Został agentem ubezpieczeniowym.

2,6 mld zł wypłacono odszkodowań w 2011 r.

– Zajęcie to było dla mnie dochodowym dodatkiem do pasjonującego zawodu reżysera teatralnego, który z kolei nie dawał mi szans na utrzymanie powiększającej się rodziny – opowiada Dangel. – Nie planowałem kariery w ubezpieczeniach, po prostu wówczas potrzebowałem pieniędzy na życie, a prace agenta mogłem godzić z pracą w teatrze – dodaje.
Jeszcze wówczas był przekonany, że to tymczasowe zajęcie, do momentu, aż będzie mógł z reżyserowania utrzymać rodzinę. – Dowód, że prowizorki działają najdłużej – kwituje z nonszalanckim uśmiechem.
Ale młody Dangel nawet do sprzedaży polis podszedł z pełną powagą i profesjonalizmem. Zaliczył kursy, zdobył licencje. Był w tym coraz lepszy i nawet nie zauważył, kiedy zaczął wspinaczkę po kolejnych szczeblach ubezpieczeniowej kariery. W końcu rzucił teatr. Został menedżerem, później dyrektorem. Zajął się ubezpieczeniami międzynarodowymi. Pomogły mu w tym upadek komunizmu i znajomość języka rosyjskiego. Jeździł do Rosji ubezpieczać poradziecką flotę. Ku swojemu zaskoczeniu odkrył, że świat ubezpieczeń wciąga go równie, a może jeszcze bardziej niż teatr.

7,5 proc. wynosi udział TU Allianz w rynku, co daje mu czwartą pozycję

– Wbrew pozorom to zajęcie było twórcze – przekonuje Dangel. Po pierwsze, praca z ludźmi, po drugie, odkrywanie nowych obszarów, po trzecie, „tworzenie” produktów, firm na nowych rynkach – wymienia jednym tchem. W latach 90. dostał propozycję od holenderskiej ING rozkręcenia biznesu ubezpieczeniowego w Polsce.
– Decyzja o powrocie nie była łatwa – przyznaje. – Wyjeżdżając dziesięć lat wcześniej, byłem przekonany, że nigdy tu nie wrócę. Tym bardziej że ja i moja rodzina mieliśmy tam ustabilizowane życie, przyjaciół. Ale wyzwanie tworzenia czegoś od podstaw, wymyślenia scenariusza, urzeczywistnienia go, była silniejsza – mówi. Wrócił i został wiceprezesem w ING odpowiedzialnym za sprzedaż.
Długo jednak miejsca u Holendrów nie zagrzał. Trzy lata później tworzył już autorski projekt dla Niemców – TU Allianz Polska. Z sukcesem, bo firma jest w czołówce na polskim rynku ubezpieczeniowym. Prezes podkreśla, że nie byłoby sukcesu bez wyjątkowego zespołu, do którego pozyskał ludzi z różnych światów – od finansistów po filozofów. W myśl zasady, że dobry teatr nie istnieje bez dobrych aktorów.