Do województwa łódzkiego ściągnął największe firmy. Kilka lat temu odmówił przyjęcia 4,5 mln zł łapówki. Teraz Błażej Moder podjął się misji ratowania największego projektu urbanistycznego w historii miasta.
Zaledwie 30-letniemu dziś Błażejowi Moderowi wspinaczka po drabinie kariery zawodowej idzie wyjątkowo sprawnie. Choć i tak zaczynał na dość wysokim szczeblu – w 2005 r. jako analityk w Regionalnym Biurze Województwa Łódzkiego w Brukseli reprezentował interesy regionu przed instytucjami europejskimi.
Niecały rok później przeniósł się do Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, gdzie nie tylko pełnił funkcję rzecznika, lecz również odpowiadał za ściąganie nowych inwestorów, takich jak Amcor, Indesit czy Procter & Gamble. W latach 2008 – 2011 prezesował już Łódzkiej Agencji Rozwoju Regionalnego (ŁARR) odpowiedzialnej między innymi za wdrażanie pieniędzy w ramach unijnego Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka w województwie.

Miliony na Cyprze nie skusiły

Przy tak błyskawicznej karierze w końcu muszą pojawić się schody. W 2009 r. do Modera zgłosił się Krzysztof W. z propozycją łapówki. Zależało mu na wygraniu przetargu publicznego rozpisanego przez ŁARR na budowę Łódzkiej Regionalnej Sieci Teleinformatycznej, czyli szerokopasmowego internetu. W zamian za ustawienie poszczególnych elementów przetargu Moder miał otrzymać od 3 do 5 proc. wartości projektu wycenionego na 154 mln zł. Pieniądze miały trafić na specjane konto, do którego urzędnik miał otrzymać dostęp, w jednym z cypryjskich banków.
Reklama
Moder nie przystał na układ. W dodatku zgłosił sprawę do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Znalazła ona swój finał dopiero w maju tego roku. Łódzki sąd nie dał wiary wyjaśnieniom Krzysztofa W. i skazał go na dwa lata więzienia i 10 tys. zł grzywny.

Sprawa propozycji łapówki znalazła finał w sądzie w maju tego roku

Czy Błażej Moder z miejsca stał się bohaterem mediów? – Właściwie oprócz Dziennika Gazety Prawnej nikt faktu odmówienia przyjęcia łapówki przez urzędnika nie odnotował – przyznaje z uśmiechem Moder. – Pewnie gdybym ją przyjął, byłbym na czołówce wszystkich gazet – dodaje.
Ale postawę urzędnika dostrzegła prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. Już w zeszłym roku Moder został jej pełnomocnikiem do spraw programu Nowe Centrum Łodzi (NCŁ). Program, którego realizację przewidziano do 2020 r., ma na celu gruntowną rewitalizację 100-hektarowego terenu wokół dworca Łódź Fabryczna. W miejscu starego dworca powstanie wielopoziomowa podziemna stacja kolejowa. Obecnie to największa w Polsce inwestycja realizowana przez samorząd i Polskie Koleje Państwowe. Z kolei trzy budynki elektrociepłowni mają zamienić się w nowoczesne ośrodki kultury. Do tego powstanie namiastka starówki w postaci dużego, otwartego placu. Liczba zakontraktowanych już projektów sięga 2 mld zł.
W planach wszystko wygląda pięknie, ale i tu Błażej Moder natknął się na problemy. Audyt Nowego Centrum Łodzi przeprowadzony przez firmę KPMG obejmujący ostatnich pięć lat realizacji projektu wykazał wiele nieprawidłowości. Miasto niedostatecznie kontrolowało podmioty i instytucje odpowiedzialne za wdrażanie projektu. Nie powstał nawet jednolity masterplan, co opóźniło realizację części inwestycji. Nie opracowano też jednolitego planu finansowania NCŁ.

Potrzeba żelaznej konsekwencji

To wszystko na lipcowej sesji rady miasta Łodzi wywołało istną burzę.
– Audyt pokazał kompletny chaos związany z realizacją tego przedsięwzięcia – przyznał wiceprezydent miasta Marek Cieślak.
Równie ostro o dotychczasowym zarządzaniu projektem wypowiadał się sam Błażej Moder.
– Przez pięć lat mieliśmy sytuację, gdzie projekty w ramach NCŁ realizowane były osobno. Jaki jest tego efekt, widzimy. Połowa z tych inwestycji nie jest realizowana albo jest realizowana wadliwie – stwierdził.
W tej sytuacji radni zdecydowali o powołaniu zarządu NCŁ. Prezydent Zdanowska na kierowanie biurem zarekomendowała zaufanego doradcę. Błażej Moder oficjalnie objął stanowisko miesiąc temu.
Teraz, gdy wart miliardy złotych program zyskał jego twarz, można mieć pewność, że nowy dyrektor zarządu zabierze się do zadania z żelazną konsekwencją. Bo, jak sam przyznaje, imponuje mu Margaret Thatcher, którą miał okazję poznać, a nawet pomagał przy wydawaniu jej monografii na rynku polskim. Być może Łodzi potrzeba właśnie silnej ręki na miarę Żelaznej Damy, by wyjść na prostą – i finansowo, i wizerunkowo.