Gołym okiem widać, że polską gospodarkę czeka ciężki okres. Rozpędzony ekspres koniunktury zwolnił i zamienia się w powolny pociąg osobowy, który może nawet stanąć. Banki już zaczęły się przygotowywać na postój. Kilka z nich podjęło nawet najbardziej drastyczne kroki – zamykają oddziały i zwalniają ludzi.
Ale na tle konkurencji wyróżnia się kilka instytucji, które przyjęły zupełnie odmienną strategię, można nawet odnieść wrażenie, że straceńczą: miast ciąć koszty, inwestują w rozwój, i to całkiem niemałe kwoty. Należy do nich np. BRE Bank. Wiosną podał, że wyda 100 mln zł na budowę nowego mBanku. A tydzień temu przyjął nową strategię, której jednym z głównych elementów będzie konsolidacja wielu marek pod jednym logo mBanku. W dłuższej perspektywie na pewno da to oszczędności, ale najpierw trzeba wydać parę milionów na rebranding.
Najbliższy rok będzie więc na BRE Banku szczególnie trudny. Nic dziwnego, że do realizacji tak ryzykownych działań szukano silnego człowieka, który nie ugnie się pod ciężarem obowiązków. I znaleziono. Na stanowisko członka zarządu odpowiedzialnego za bankowość detaliczną powołano Cezarego Kocika, który już na pierwszy rzut oka kojarzy się z bokserem wagi półciężkiej. Jego postura znajduje także odzwierciedlenie w cechach charakteru.

3995 tys. klientów detalicznych miał BRE Bank w pierwszej połowie tego roku

Reklama
Kocik nie jest osobą nową w BRE Banku. W 2004 r. trafił do departamentu zarządzania ryzykiem kredytowym, a później kierował sprzedażą w MultiBanku. Zdaje się, że sprawdził się na tych stanowiskach, bo już w 2008 r. został szefem MultiBanku. Stało się to akurat wtedy, gdy załamał się rynek kredytów hipotecznych. Tymczasem kierowana przez niego instytucja była powszechnie kojarzona z finansowaniem zakupu nieruchomości i ta część biznesu generowała największe przychody dla banku. Kocik musiał więc poradzić sobie z przestawieniem MultiBanku na nowe tory. Zdecydował się na rozwój oferty produktowej, pilnował kosztów i podniósł prowizje. Dzięki temu 2009 r. MultiBank zakończył zyskiem w wysokości ponad 180 mln zł, co o kilkadziesiąt procent przewyższało prognozę zarządu.
Doświadczenie Kocika w finansach nie ogranicza się jednak tylko do pracy w tym banku. Do branży trafił już w 1994 r. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Łódzkim i uzyskaniu licencji maklerskiej znalazł pracę w Domu Maklerskim PBG. Jak sam dziś wspomina, początki kariery były niezwykle ciężkie. – Szedłem do banku pełen ideałów i ambicji. Od razu chciałem robić wielkie rzeczy. Ale rzeczywistość nie była kolorowa. Na początku byłem osobą do pomocy. Proszę sobie wyobrazić: przychodzę do firmy naładowany wiedzą i tryskający energią, a oni każą kserować dokumenty – mówił w wywiadzie dla łódzkiej „Gazety Wyborczej”.

400 tys. klientów korzysta codziennie z systemu transakcyjnego mBanku

Ale się nie załamał. Wkrótce został maklerem, później zajmował się bankowością inwestycyjną, windykacją i restrukturyzacją w centrali PBG. Zanim trafił do BRE, zdążył jeszcze pokierować oddziałem Banku Pekao w rodzinnej Łodzi. Doświadczenia z początku kariery na pewno przydadzą mu się na nowym stanowisku, bo praca w zarządzie jednego z największych banków w Polsce będzie od niego wymagać grubej skóry. Na razie awans nie przewrócił mu w głowie. Na konferencjach prasowych chętnie odpowiada na pytania dziennikarzy, a i zorganizowanie spotkania twarzą w twarz z przedstawicielem mediów nie jest dla jego asystentki zadaniem ponad siły.
Współpracownicy Kocika mówią, że czasem bywa nieco zagubiony w wielkim mieście. Chociaż w przeszłości już miał okazję pracować w Warszawie, bo gdy PBG połączył się z Pekao, jego miejsce pracy zostało przeniesione do stolicy, to nie czuł się tutaj dobrze. Słaba komunikacja Łodzi z Warszawą powodowała, iż w domu był tylko w weekendy. Wyjeżdżał do pracy w poniedziałek rano, a wracał późnym wieczorem w piątek. Wspomina dziś, że było to bardzo uciążliwe i gdy tylko nadarzyła się okazja, wrócił do Łodzi. Teraz też często bywa w Warszawie, ale na noc wraca zwykle do domu. Chwali sobie nową autostradę, która znacznie skróciła drogę do stolicy.
We współpracownikach najbardziej ceni szczerość i łatwość werbalizowania myśli. Wolny czas spędza najczęściej na zabawach z dziećmi i pracach domowych. Do jego zadań należy na przykład koszenie przydomowego trawnika. Urlop spędza z rodziną, najczęściej na nartach w Alpach. A ma od czego odpoczywać. Oprócz tego, że zasiada w zarządzie BRE Banku, jest też prezesem Aspiro, spółki zależnej od banku. Jest także członkiem kilku rad nadzorczych w grupie BRE, m.in. domu maklerskiego, spółki asset management oraz BRE Ubezpieczenia.

650,6 mln zł zysk netto Grupy BRE Banku po pierwszej połowie 2012 r.