Małgorzata Dobrowolska, nauczycielka matematyki, wydaje podręczniki dla uczniów, a przy okazji buduje nowoczesne biurowce w Trójmieście.
Wymyśliła książkę do matematyki i za pieniądze zarobione na uniwersytecie w Bagdadzie wydała ją wraz z mężem domowym sposobem. Był rok 1991. W Polsce gospodarka rynkowa dopiero raczkowała. A wraz z nią biznes Małgorzaty Dobrowolskiej i jej męża Adama Mysiora, cenionego wykładowcy Uniwersytetu Gdańskiego. Biuro Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego (pierwszego prywatnego wydawnictwa oświatowego w III RP) przez pierwsze miesiące mieściło się w kuchni trzypokojowego mieszkania rodziców Małgorzaty. – Przy kuchennym stole powstały naprawdę nowatorskie wówczas książki – żartuje Dobrowolska. Pierwszą pozycją był „Kalendarz ósmoklasisty” i zeszyt ćwiczeń dla klasy IV szkoły podstawowej „Liczby naturalne”. W pierwszym roku działalności książki te sprzedały się w nakładzie ponad 400 tys. egzemplarzy.
– To było jak amerykański sen – wspomina Dobrowolska. – Pracowaliśmy we dwoje, zajmując się wszystkim: kontaktami z drukarniami, promocją i marketingiem, sprzedażą, księgowością. Organizowaliśmy też wysyłkę. Istne szaleństwo. Zamówień przybywało, więc trzeba było zatrudnić pracowników, a kuchenny stół zamieniliśmy na trzy pokoje w starym biurowcu – dodaje.

40 mln zł roczne obroty GWO w 2011 r.

Dziś w jej wydawnictwie pracuje 140 osób zajmujących dwa piętra biurowca. W ofercie Dobrowolska oprócz podręczników i programów komputerowych dla uczniów ma również pomoce dla nauczycieli, którym przy okazji organizuje merytoryczne szkolenia. Co roku w szkoleniach metodycznych GWO bierze udział ponad 40 tys. nauczycieli. Nauczyciele doskonalą swoje umiejętności, a przy okazji zapoznają się z materiałem i nowinkami wydawnictwa. Efekty widać w statystykach. Ok. 60 proc. nauczycieli matematyki w szkołach podstawowych i gimnazjach wybiera podręczniki GWO. Nowością, nad którą wydawnictwo obecnie pracuje, jest podręcznik dla... rodziców pierwszoklasistów.
Reklama
W biznesie Małgorzata Dobrowolska kieruje się intuicją, ale nie stroni od twardej analizy. Dlatego postawiła na budownictwo. – Pierwszą nieruchomość kupiłam 14 lat temu, tuż po śmierci mojego męża – wspomina. – Doszłam do wniosku, że muszę jakoś zabezpieczyć finansowo swoje dzieci. Wydawnictwo, owszem, działało świetnie, ale zostałam sama na mostku kapitańskim i miałam wątpliwości, czy dam radę utrzymać ster – opowiada Dobrowolska. – Nieruchomości dawały pewne poczucie bezpieczeństwa – dodaje.

30 mln zł przychodów uzyskała firma Torus w 2011 r.

Za niespełna 2 mln zł kupiła zabytkowy pensjonat w Sopocie. Planowała remont budynku, przeniesienie doń wydawnictwa i wynajęcie pozostałych pomieszczeń na biura. Jednak specyfika budynku nakazywała przywrócić mu jego dawną funkcję. Powstał niewielki hotel, który właścicielka sprzedała ze sporym zyskiem. Zarobione pieniądze zainwestowała w kolejne ruiny. Tak powstała firma Torus (nazwa nieprzypadkowa, bo wywodzi się z matematyki), w której Dobrowolska jest głównym udziałowcem i przewodniczącą rady nadzorczej. Potem były kolejne nieruchomości i budowa małego osiedla mieszkaniowego.
Tempo nie było imponujące, bo firma nie ryzykowała kredytów, wolała działać na wypracowanym zysku. A ten dzięki koniunkturze rósł z roku na rok. Pierwszy duży projekt Torusa to park biurowy w Gdańsku. Dwa biurowce po wybudowaniu i wynajęciu zostały sprzedane tuż przed kryzysem, co uratowało firmę przed zastojem. Dzięki temu firma Dobrowolskiej ruszyła z kolejną wielką inwestycją – wielofunkcyjnym i nowoczesnym parkiem biurowym Alchemia.

4,5 mln podręczników rocznie sprzedaje GWO

Oprócz biur i jadłodajni znajdzie się w niej wielki kompleks rekreacyjny z pływalnią, salą gimnastyczną, siłownią, fitnessem itd. W biurowcu powstanie również punkt przedszkolny. – To z myślą o pracownikach, szczególnie młodych matkach, dla których dużym ułatwieniem będzie mieć pociechy blisko siebie – wyjaśnia Dobrowolska.
Choć projekt budowlany wymaga sporo pracy, Dobrowolska i tak najwięcej czasu poświęca wydawnictwu. – Pracuję często po szesnaście godzin na dobę – przyznaje otwarcie. Jednak od razu zaprzecza, że jest pracoholiczką, bo jak twierdzi, praca nad nowymi podręcznikami do jej ukochanej matematyki czy języka polskiego dla młodych ludzi sprawia jej ogromną frajdę. – Wcale mnie nie męczy, bo jak przyjemność może męczyć? – pyta retorycznie. Odpoczywać lubi w Krakowie, gdzie często bywa, a na podróże po świecie może znajdzie czas na emeryturze, chyba że znowu wymyśli nowy i jeszcze ciekawszy podręcznik do matematyki.