Gdy ma się takie plany jak Kokil, potrzebna jest dobra obstawa – żartują konkurenci. I taką ma. Twarzą linii kierowanej przez Kotila jest Kevin Costner, najsłynniejszy na świecie bodyguard.
– Nie ja wymyśliłem Costnera, lecz koledzy z działu public relations – twierdzi Kotil. Przypomina, jak długą drogę przeszła linia, odkąd do niej trafił. Jeszcze w 2005 r. na public relations i reklamę turecki przewoźnik wydawał 5 mln dol. rocznie. Teraz wydatki dobijają 100 mln dol. Doszło do tego, że gdy Turcy zechcą zabłysnąć w Nowym Jorku, do reklamy wynajmują Kobego Bryanta, najpopularniejszego tam koszykarza.

3,9 mld dol. wynosi zadłużenie Turkish Airlines

Linia sponsoruje też rozgrywki piłkarskie w Turcji. – W dzieciństwie, jak każdy chyba, uwielbiałem piłkę nożną. Teraz na uprawianie sportu nie mam czasu, ale wciąż mnie cieszy jego oglądanie – mówi Kotil.
Reklama
Według niego w sporcie kumulują się najlepsze cechy fizyczne, psychiczne i mentalne człowieka. Także, a może przede wszystkim, sport łączy różne kultury i ludzkie wartości.

Recepta na kryzys

Temel Kotil ma 50 lat. Jest prezesem Turkish Airlines od 2005 r. Z wykształcenia inżynier lotniczy (dyplom Politechniki Stambulskiej), studiował także na University of Michigan w Ann Arbour. Tam zrobił doktorat. Po powrocie do Turcji wykładał na macierzystej uczelni, wrócił jednak do USA i w latach 2002 – 2003 pracował jako dyrektor departamentu badań i rozwoju w Instytucie Technologii Innowacyjnych w Nowym Jorku. Po powrocie w roku 2003 został wiceprezesem Turkish Airlines ds. technicznych. Dwa lata później był już prezesem linii.
Od tego czasu turecki przewoźnik zrobił gigantyczny postęp nie tylko w wydatkach na reklamę. W 2011 r. linia przewiozła ponad 32 mln pasażerów – dwa razy więcej niż w 2005 r. Obecnie linia dysponuje 180 maszynami, w tym 50 kupionymi w ciągu ostatnich trzech lat. Wciąż się rozwija. Rozszerza np. swoje usługi o dostęp do bezprzewodowego internetu na pokładach samolotów. Temel Kotil ma bardzo nowoczesne spojrzenie na świat. – Powtarza nieustannie, że jakość nie ma narodowości – mówią o nim współpracownicy.

255 mln dol. to strata netto przewoźnika po III kw. 2011 r.

Turkish Airlines przeżywają rozkwit i podbijają świat. A jeszcze niedawno konkurencja zacierała ręce, patrząc na posunięcia Kotila. W czasach globalnego kryzysu rzeczywiście wydawały się one samobójstwem. Kotil otwierał połączenia lotnicze, które zamykali tacy przewoźnicy jak Lufthansa czy Air France. Uruchomił loty m.in. do Delhi, Bombaju, Chicago, Sarajewa, Bahrajnu czy Chartumu. Poza tym zwiększał liczbę droższych miejsc nawet w największych samolotach.
O dziwo, te działania okazały się trafione. W 2009 r. Turkish Airlines były trzecim najbardziej dochodowym przewoźnikiem na świecie. Prezes Kotil, zachęcony sukcesem, zamierza w najbliższym czasie uruchomić kolejne trasy, a w 2012 r. chce przewieźć 40 mln pasażerów. Prawdopodobnie będzie wśród nich niemało Polaków, biorąc pod uwagę to, że tureckie linie to bardzo poważny kandydat do wykupienia akcji LOT-u.

Hub w Warszawie

Jest to już drugie podejście tureckiego przewoźnika do przejęcia polskich linii. Poprzednio w maju 2010 r. dyrektor generalny Turkish Airlines Temal Kotil nie ukrywał, że jego linia ma ambicje stać się przewoźnikiem „pięciogwiazdkowym”, a do tego jest mu potrzebny LOT i jego rozbudowana siatka w Europie Wschodniej.
– Z biznesowego punktu widzenia jesteśmy bardzo zainteresowani trasami, które obsługuje LOT – mówi Kotil. Stwierdza, że właśnie do tego, aby Turkish Airlines stały się linią „pięciogwiazdkową”, najlepszy będzie LOT i jego warszawski hub. Niestety, wciąż zwraca też uwagę na wiele obostrzeń unijnych, związanych z przejmowaniem przewoźników z UE przez inwestorów spoza jej struktur.

40 mln pasażerów zamierzają przewieźć w tym roku Turkish Airlines

Turkish Airlines są poza Unią, a LOT to jej członek. Polskie linie mają pełną swobodę poruszania się po unijnym niebie oraz korzystają z połączeń między UE a krajami spoza sojuszu na podstawie umów bilateralnych. By LOT mógł nadal korzystać z tych dobrodziejstw, musiałby spełniać wymagania prawa unijnego, które nie pozwala udziałowcowi spoza UE na przejęcie kontroli w unijnym przewoźniku.
Temel Kotil chce zachęcić Polaków do korzystania ze Stambułu jako przesiadkowego portu lotniczego w drodze do Afryki i na Bliski oraz Daleki Wschód. Gdyby tureckie linie lotnicze nawiązały współpracę z LOT-em, umocniłyby swoją pozycję w Europie Środkowej, co pozwoliłoby zbliżyć im się do upragnionego celu: zdobycia statusu czwartego co do wielkości przewoźnika w Europie – po Lufthansie, British Airways i Air France.
– Wariant turecki nie jest dla nas taki zły, śmiem twierdzić nawet, że najlepszy z możliwych. Mają pieniądze i przede wszystkim prezesa wizjonera – twierdzi ekspert lotniczy Adrian Furgalski.
Jednak niektórzy analitycy są zaniepokojeni m.in. poziomem zadłużenia czy rentownością połączonych grup. Dług netto tureckiej linii wyniósł 3,9 mld dol. na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku, strata za dziewięć miesięcy 2011 roku to 255 mln dol.