Gdy 10 lat temu objął stery w raczkującym dopiero Cyfrowym Polsacie, znawcy rynku pukali się w czoło. Nie dość, mówili, że platforma nie ma szans na sukces, to jeszcze na jej czele stanął człowiek bez doświadczenia w tym biznesie. Po dekadzie Dominik Libicki lubi wspominać tę sytuację – zarządzana przez niego platforma zakończyła ubiegły rok jako niekwestionowany lider rynku z 3,5 mln klientów, a do tego największy operator w Europie Środkowej i Wschodniej wart ok. 5 mld zł. A co ważniejsze – jeden z filarów telekomunikacyjno-medialnego imperium Zygmunta Solorz-Żaka.
Podobno Solorz wypatrzył Libickiego podczas organizacji jednej z walk bokserskich. Dla Polsatu produkowała ją firma obecnego szefa CP. W wywiadzie dla DGP Solorz-Żak przyznał, że zatrudnił młodego wrocławianina (Libicki miał wówczas 38 lat), bo w prowadzeniu interesów przypominał mu jego samego – znał wartość własnego, budowanego od podstaw biznesu.
Dziś Libicki to jeden z najbardziej wpływowych menedżerów na medialno-telekomunikacyjnym rynku. Prywatnie miłośnik krajów Ameryki Łacińskiej (mówi biegle po hiszpańsku) i kitesurfer. W ubiegłym roku, po przejęciu pod swoje skrzydła Telewizji Polsat, umocnił pozycję Cyfrowego Polsatu i ogłosił nową strategię. Operator ma być liderem rynku rozrywki w Polsce. Ma to zrealizować dzięki unikatowej na skalę europejską ofercie potrójnej usługi, w skład której oprócz telewizji wchodzi też ultraszybki internet bezprzewodowy LTE, pozwalający na przesył danych z prędkością 150 Mbit/s. W tym roku będzie musiał obronić pozycję lidera przed łączącą siły konkurencją Cyfry+ i platformy n.
MF
Reklama