Nie mam cierpliwości do tych wszystkich miliarderów i ich głośnych akcji charytatywnych. Dużo gadają i nic nie robią, a ja najbardziej na świecie nie znoszę bezczynności – mówi Jon M. Huntsman, szef przemysłowej Huntsman Corporation oraz wynalazca plastikowego pojemnika na Big Maca. Należy do ekskluzywnego grona 19 superbogaczy – na ponad 1,2 tys. miliarderów na całym świecie – którzy przekazali na cele dobroczynne ponad miliard dolarów. Gros tych środków przeznaczył na walkę z chorobami nowotworowymi: m.in. ufundował wielki ośrodek badawczy w stanie Utah, bo mieszkający tam mormoni – ze względu na hermetyczność swojej społeczności – okazali się niezwykle cenni w badaniach nad nowymi lekami na nowotwory.
Jednym z największych osiągnięć Huntsman Cancer Institute jest przyłożenie się do budowanej przez ponad 30 lat Utah Population Database, która zawiera dane o niemal wszystkich mieszkańcach stanu (ponad 6,4 mln kont) zrzeszonych w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W komputerowej bazie UPDB znajdują się m.in. ich profile genetyczne, informacje o zawartych małżeństwach i spłodzonych dzieciach oraz – co najważniejsze – o dziedziczonych z pokolenia na pokolenie chorobach.
Dzięki wieloletniej mrówczej pracy miejscowych naukowców badacze z całego świata zyskali dostęp do jedynej w swoim rodzaju skarbnicy wiedzy, dzięki której mogą pracować nad odkryciem genów mających związek z dziedzicznymi formami czerniaka, raka piersi i jelita grubego, a także jajnika i niektórych nowotworów głowy i szyi, oraz próbować znaleźć na nie remedia. – Utah Population Database jest przyszłością medycyny. Zachęcam wszystkich do korzystania z owoców naszej pracy – powiedział Jon M. Huntsman, bez którego finansowego wsparcia prace nad UPDB nie zostałyby tak szybko ukończone.

Miliardy zarobione na plastiku

Reklama
W założonym w 1995 roku Huntsman Cancer Institute 74-letni obecnie biznesmen zatrudnił ponad 200 specjalistów, którzy koncentrują się tylko na jednym zadaniu: opracowaniu skutecznych sposobów kuracji schorzeń onkologicznych. – Doceniam i bardzo szanuję to, co robi Bill Gates, który finansuje badania nad znalezieniem np. leku na malarię – wciąż będącą chorobą zbierającą największe śmiertelne żniwo na świecie, ale mnie interesuje własne podwórko. Chcę pomóc ludziom mieszkającym koło mnie, a tu najbardziej zabójczy jest rak – tak swoją działalność tłumaczy Huntson. Wpływ na taki sposób zaangażowania się w działalność dobroczynną miało to, że aż cztery razy zdiagnozowano u niego nowotwór (prostaty, jamy ustnej oraz dwa razy skóry). Za każdym razem okazywał się silniejszy od choroby. – To, co powiem, jest trywialne: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ja na dodatek mam pieniądze, które mogą pomóc zwyciężyć innym – mówi Jon M. Huntsman. Przykład? Gdy w 1992 roku z diagnozą raka prostaty jechał do szpitala na leczenie, po drodze zatrzymał się trzy razy: za pierwszym przy schronisku dla bezdomnych – zostawił tam czek na milion dolarów, za drugim przy ulicznej jadłodajni dla ubogich – tu też wypisał czek na milion, za trzecim przy laboratorium, które zdiagnozowała chorobę – z kolei w nim zostawił czek na pół miliona dolarów.
Jeden z najhojniejszych amerykańskich miliarderów przyszedł na świat w 1937 roku w miasteczku Blackfoot w stanie Idaho. Nawet dziś niewiele ciekawego można powiedzieć o tym miejscu. Na oficjalnej stronie internetowej 10-tysięczna osada chwali się jedynie tym, że ma tytuł światowej stolicy ziemniaka i zaprasza do odwiedzenia muzeum tej bulwy. Jego rodzice długo nie wytrzymali w tym miasteczku, które równie dobrze mogłoby być stolicą niczego, i w 1950 roku przenieśli się do Palo Alto.
Początki w Kalifornii były nudne jak w Blackfoot i nic nie wskazywało, że Huntsman ma przed sobą karierę. Podstawówka, szkoła średnia i w końcu studia nad finansami na drugim krańcu kraju – w Pensylwanii. Tuż po ich ukończeniu 22-latek wziął ślub (w ciągu 52 lat małżeństwa dorobił się 9 dzieci i 65 wnuków), a zaraz potem odbył dwuletnią służbę wojskową w marynarce (obsługiwał działo). Po wyjściu do cywila skończył zarządzanie na University of Southern California w Los Angeles i zaczął poszukiwanie pracy.
Pierwszą posadę zdobył w firmie drobiarskiej Olson Brothers z LA. Powoli piął się w górę, by w końcu zostać wiceszefem do spraw operacyjnych. Miał decydujący wpływ na opracowanie plastikowego pojemnika na jajka (wówczas była to nowość), dzięki czemu jego firma rozwinęła sieć transportową i podbiła nabiałowe działy w sklepach niemal w całym kraju. W 1970 roku zdecydował się porzucić chlebodawcę i wraz z bratem założył własną firmę – Huntsman Container Corporation. Tu także dał się poznać jako innowator: jako pierwszy wpadł na pomysł produkowania jednorazowych plastikowych talerzy i sztućców. Jednak największym przebojem, i zarazem żyłą złota, okazało się zaprojektowanie dla sieci McDonald’s pojemnika na hamburgera Big Mac o nazwie clamshell (muszla mięczaka). Choć brzmi obco, dziś do czynienia z tym rozwiązaniem ma niemal każdy z nas. To rodzaj jednoczęściowego plastikowego lub styropianowego pojemnika z otwieranym wieczkiem. Proste, ale przyniosło mu miliony. Dobrze prosperującą firmę kupił inny koncern Keyes Fiber Company, ale to Huntsman został prezesem połączonych przedsiębiorstw i sprawował tę funkcję przez cztery lata.
Zdecydował się jednak odejść i założyć kolejną firmę – Huntsman Chemical, która w 1994 roku zmieniła nazwę na Huntsman Corporation (dziś jeden z największych w USA producentów m.in. opakowań plastikowych i detergentów). Siedem lat później o mało nie zbankrutował. Z powodu kryzysu nadprodukcji i rosnących cen energii, w tym gazu ziemnego, nie był w stanie spłacić udziałowców. Nie wahał się wówczas sięgnąć po własne oszczędności, dzięki którym udało mu się zażegnać kryzys. W 2005 roku wprowadził firmę na giełdę, a pozyskane pieniądze przeznaczył na dalszy rozwój oraz założył za nie fundusz private equity, które działa na rynku średniej wielkości firm.

Amerykański wyrzut sumienia

– Huntsman senior jest wyjątkową osobą nie tylko z powodu ogromnego zaangażowania się w działalność dobroczynną. Przez całą biznesową karierę walczył o kierowanie się w biznesie etyką. Z tego powodu jest wyrzutem sumienia dla całej kasty naszych przedsiębiorców – mówi „DGP” Sarah McGregor, ekonomistka z University of Chicago. – Powszechne przekonanie, że aby osiągnąć sukces, trzeba oszukiwać, jest kompletną bzdurą. Taka postawa prowadzi do bankructwa mo ralnego – to jego jedno z najsłynniejszych powiedzeń. I zawsze tłumaczył, że jego receptą na sukces jest okazywanie szacunku zarówno konkurentom, jak i – przede wszystkim – własnym pracownikom.
Choć od lat jest bardzo mocno związany Partią Republikańską, którą wspomaga finansowo, okazuje zrozumienie dla protestu Oburzonych, którzy od kilku tygodni okupują m.in. nowojorską Wall Street, domagając się reformy systemu bankowego oraz wyższego opodatkowania najbogatszych. – Mają rację: system polityczny się nie sprawdził, a moralność jest postrzegana nie jako zaleta, ale jako największa przeszkoda w zarabianiu. Najwyższy czas to zmienić – podkreśla. I jako przykład podaje działalność banków oraz instytucji finansowych tuż przed pęknięciem bańki nieruchomości w 2008 roku, które – choć wiedząc o nadciągającym kryzysie – nieustannie podsycały gorączkę kredytową. Na wielką skalę udzielano wówczas kredytów hipotecznych typu subprime, i to nawet tym osobom, o których wiedziano, że będą mieć kłopoty z ich spłacaniem. Ekstremalną postacią tych pożyczek były kredyty NINJA (no income, no job – czyli bez zarobku, bez pracy) przyznawane bezrobotnym.
Jon M. Huntsman nie ma złudzeń, że naprawa sytuacji zajmie wiele lat. – Cóż, nasz świat zszedł na złą drogę – mówi. Nie stroni od używania biblijnego języka, bo jest gorliwym wyznawcą Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Dodaje jednak zaraz, że pierwszym krokiem do zmiany sytuacji i naprawy biznesu może stać się filantropia, w którą powinni zaangażować się przede wszystkim najbogatsi. – Ja dzieliłem się pieniędzmi z potrzebującymi nawet wtedy, gdy zarabiałem miesięcznie 300 dol. Im ma się więcej pieniędzy, tym więcej dobrego można zrobić – podkreśla. Na razie jednak to głos wołającego na puszczy.