Zaczynał od manufaktury, gdzie własnoręcznie wypalał płytki. Dziś jego grupa Ceramika Tubądzin ma ponad 15-proc. udział w polskim rynku glazury i terakoty, a produkowane tu kafelki trafiają nawet do Australii i USA.
Andrzej Wodziński, prezes Tubądzina, uważa, że kroków milowych w historii firmy było kilka, ale jeden z najważniejszych to postawienie na design. W 2008 r. zaprosił do współpracy słynnego projektanta mody Macieja Zienia i zlecił mu stworzenie zupełnie nowej kolekcji kafelków. Takiej, żeby można było ją stosować w kuchni czy łazience, a jednocześnie lekkiej i uwodzącej jak modna sukienka.
Wodziński chciał w ten sposób solidny, ale nieco prowincjonalny Tubądzin wprowadzić do snobistycznego świata marek z wyższej półki. Wiedział, że ograniczając się tylko do tradycyjnego wzornictwa, coraz trudniej będzie mu konkurować z tańszymi płytkami z Chin, a o wejściu na zachodnie rynki nie mógł nawet marzyć. Tam niepodzielnie panowały firmy z Włoch, Hiszpanii i Francji, które co roku inwestowały setki tysięcy euro na opracowanie nowych kolekcji.
Pomysł zatrudnienia przy produkcji „pana od sukienek” nie wszystkim w firmie się podobał. Wielu fachowców odradzało mu ten eksperyment, twierdząc, że specjalista od mody będzie miał problemy z opanowaniem technologii.
Jednak ich obawy okazały się bezpodstawne. Zień szybko poznał tajniki barwienia szkliwa i modelowania powierzchni kafelków. Co więcej, pokazał im zupełnie nowatorskie podejście do materii i koloru, dzięki czemu Tubądzin zaczął produkować unikatową ceramikę. – To była innowacja na skalę europejską – wspomina Wodziński.
Reklama
Wprowadzone do sklepów w 2009 r. linie Londyn i Paris okazały się prawdziwym hitem sprzedażowym. Rok później Wodziński zdecydował się pokazać nowe kolekcje na największych na świecie targach ceramiki w Bolonii. I tu też odniósł sukces.

Nowoczesne inwestycje

Wodziński nawet nie marzył o takich sukcesach, gdy 28 lat temu rezygnował z etatu w zakładach ceramicznych Opoczno i wspólnie z Zygmuntem Kazimierczakiem zakładał małą wytwórnię płytek w Bartochowie. To była dla niego prawdziwa rewolucja, bo fabryka w Opocznie była całym jego życiem: tu zaraz po studniach zaczynał jako mistrz wydziału piecowni, potem został kierownikiem wydziału szlifierni i głównym technologiem.
Manufaktura w Bartochowie pod Łodzią szybko zdobywała klientów. Produkty Wodzińskiego były ciekawsze w formie niż te wytwarzane przez państwowego giganta z Opoczna i, co ważniejsze, lepszej jakości. Zamówień było tak dużo, że na początku lat 90. spółka zdecydowała się zainwestować w nowoczesną linię produkcyjną wykorzystującą technologię monoporozy, czyli jednokrotnego wypału. Uruchomienie linii pozwoliło dynamicznie wkroczyć na rynek europejski i postawiło zakład w szeregu najlepszych producentów płytek w Polsce.
Kolejnym krokiem milowym było otwarcie w 2007 r. drugiego zakładu i podwojenie produkcji. W sumie w ciągu siedmiu lat dynamika rozwoju firmy przekroczyła 200 proc. To między innymi za to Wodziński otrzymał tytuł Businessmana Roku nadawany przez Klub Polskiego Biznesu.
Teraz dzięki designerskim liniom Zienia Wodziński zwiększa eksport. – Po targach w Bolonii zgłosili się do nas przedstawiciele sieci ekskluzywnych salonów z Australii – mówi. – Mamy też coraz więcej zamówień z Rosji, Estonii, Litwy i Łotwy – dodaje.

Sukces na Zachodzie

Co więcej, płytki z Tubądzina sprzedają się coraz lepiej także w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwecji, w Czechach, na Węgrzech, a nawet w Mongolii i Stanach Zjednoczonych. Obecnie firma produkuje ok. 12 mln metrów kwadratowych glazury i terakoty rocznie i ma ok. 15 proc. polskiego rynku.
Sukcesy rynkowe są efektem nowej strategii marketingowej. Zmiana logotypu, nowatorska kampania reklamowa, wprowadzenie nowych, wyjątkowo atrakcyjnych kolekcji przełożyły się na pozytywne odczucia klientów. Kampania „Stylista Twojego wnętrza” została uznana za jedną z najbardziej efektywnych i nagrodzono ją w prestiżowym konkursie marketingowym.
Sukcesy przekładają się na pieniądze. Choć Wodziński nie chce mówić ani o zyskach firmy, ani o własnym majątku, jest dziś na pewno jednym z zamożniejszych Polaków.
I jednocześnie jednym z największych filantropów w kraju. Do jego firmy przychodzą setki listów z prośbą o pomoc. I choć prezes zastrzega, że nie będzie mówił o kwotach, które rozdaje, to w Tubądzinie wiedzą, że na szefa, jakby co, zawsze można liczyć.
200 proc. taka była dynamika rozwoju grupy w ciągu ostatnich siedmiu lat
40 proc. o tyle zwiększyła moce produkcyjne zakładu w Tubądzinie linia otwarta w 2007 r.
ponad 1000 z taką liczbą sklepów i salonów detalicznych w kraju współpracuje firma
12 mln mkw. to wielkość rocznej produkcji kafelków Tubądzina
1000 tyle osób pracuje w Grupie Tubądzin
15 proc. polskiego rynku glazury i terakoty należy do Tubądzina