W miniony wtorek świat wstrzymał oddech, gdy Wolność i Solidarność (SaS), partia, którą kieruje Sulik, zapowiedziała, że będzie głosowała przeciw zatwierdzeniu EFSF. Nie pomogła nawet zapowiedź premier Ivety Radiczovej, że odrzucenie reformy będzie równoznaczne z podaniem się do dymisji rządu, w którego skład wchodził także SaS. Sulik jest jednak przekonany do swoich racji. Od dawna twierdzi, że kryzysu zadłużenia nie da się rozwiązać dalszym zadłużaniem się. A na tym polega reforma EFSF.

Emerytura dla Greka

43-letni liberalny ekonomista, który od zeszłego roku pełni funkcję przewodniczącego parlamentu, mówił kilka dni temu tygodnikowi „Der Spiegel”: – Największym zagrożeniem dla euro nie jest odrzucenie EFSF, ale gromadzenie się coraz większego długu, którego w końcu nikt nie spłaci. Jego zdaniem nie można dopuścić do sytuacji, w której Słowacy dopłacają do trzy razy większych emerytur, jakie otrzymują Grecy. Zdaniem Sulika Ateny powinny ponieść konsekwencje za lata nieodpowiedzialnej polityki budżetowej, a banki za udzielanie ryzykownych kredytów.
Poglądy lidera SaS są kontrowersyjne, ale w przeszłości przyniosły wiele korzyści słowackiej gospodarce. W 2003 r. jako świeżo upieczony absolwent wyższej szkoły ekonomicznej w Bratysławie został specjalnym doradcą ministra finansów ds. fiskalnych. Jego pomysł zrównania (do 19 proc.) stawek podatków VAT, CIT i PIT jest powszechnie uważany za główną przyczynę gwałtownego napływu inwestycji zagranicznych i skokowego wzrostu zamożności kraju.
Reklama
Sulik wiele lat spędził za granicą. Jako 12-letni chłopiec wyjechał z rodzicami do Niemiec, gdzie mieszkał do 1991 r. W tym czasie studiował fizykę i ekonomię na Uniwersytecie Ludwiga Maximiliana w Monachium. Po powrocie do kraju zaczął od założenia własnej firmy, Fax-Copy. Później kierował także zakładami komunalnymi OLO w słowackiej stolicy. W 2009 r. postanowił spróbować sił w polityce. Założył partię SaS, która zdobyła 12 proc. głosów i wraz z trzema innymi ugrupowaniami weszła w skład koalicji rządowej.

Mały kraj, duży problem

Sulik, jeden z najbogatszych ludzi na Słowacji, sam sfinansował kampanię wyborczą, która zaprowadziła jego ugrupowanie do władzy. Znany z ekscentrycznego stylu bycia, niejednokrotnie przerywał posiedzenia parlamentu, aby prywatnym samolotem polecieć z grupą znajomych np. do Paryża. Zwolennik legalizacji marihuany, jest autorem jednego z najbardziej popularnych blogów w kraju. I ma dużą łatwość w wynajdowaniu atrakcyjnych sposobów komunikacji. Przed ostatnimi wyborami Bratysława była pełna jego plakatów w stroju Supermana w otoczeniu plemników z podpisem „przyszłe pokolenia głosują na SaS”. To było nawiązanie do programu unikania nadmiernego zadłużania państwa i zapewnienia mu szybkiego wzrostu gospodarczego.
Dziś bezkompromisowe poglądy Sulika wywołują jednak irytację już nie tylko w jego własnym kraju, ale w Europie, a nawet na świecie. „Los Angeles Times” w tym tygodniu napisał, że unię walutową trzyma w szachu człowiek, na którego głosowało osiem razy mniej wyborców niż na Baracka Obamę w samym hrabstwie Los Angeles. Z kolei przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, mówiąc o Suliku, zwierzył się dziennikarzom: – Suwerenność jest fajną rzeczą, ale nie może być tak, że najmniejszy udziałowiec blokuje poczynania całej wspólnoty.
Ale Janis Emmanouilidis, ekspert brukselskiego European Policy Center, zwraca uwagę, że unijni politycy będą musieli przyzwyczaić się do równie poważnego traktowanie głosu, małej Słowacji i dużych Niemiec. – Poszanowanie suwerenności każdego kraju jest częścią DNA integracji europejskiej. Tego się nie da zmienić – kwituje.