András Simor, szef Węgierskiego Banku Narodowego, zwolennik wolnego rynku, ma problem. Firmuje prawo, które zmusza banki do przyjmowania spłat pożyczek po nierynkowych kursach.
Przyjęta w poniedziałek ustawa umożliwia posiadaczom walutowych kredytów hipotecznych spłatę pożyczek po zaniżonych kursach. Banki mają obowiązek przyjęcia takiej spłaty, co – zdaniem przeciwników nowego prawa – godzi w nienaruszalność umów. Frontowi oporu wobec ustawy przewodzi Austria, silnie obecna w węgierskim sektorze bankowym.

Razem z Austriakami

Simor nie boi się trudnych wyzwań. W 1998 r., w samym środku rosyjskiego kryzysu, który doprowadził do silnych spadków na rynkach, objął funkcję prezesa budapesztańskiej giełdy papierów wartościowych.
Simor ma w swojej biografii epizod pracy dla austriackich banków. W 1989 r. jako szef Creditanstalt Securities Hungary otwierał biuro austriackiej firmy w Budapeszcie. Przez lata zdobywał doświadczenie, uczestnicząc w prywatyzacyji największych węgierskich przedsiębiorstw państwowych, w tym paliwowego koncernu MOL i telekomunikacyjnego molocha Magyar Távközlési (obecnie Magyar Telekom).
Reklama
András Simor sprzedawał państwowy majątek także dla idei. Wśród kolegów bankowców jest znany jako przekonany wolnorynkowiec. Liberalnych przekonań nabrał podczas kilku lat pobytu w Londynie pod koniec lat 80., gdy mógł na bieżąco obserwować i analizować politykę Margaret Thatcher. – Węgierskie firmy zostaną sprywatyzowane, choć część rządu nie do końca rozumie, dlaczego jest to konieczne. Brytyjczycy rozumieją – mówił po latach, gdy nad Balatonem rządzili socjaliści.

Firma na Cyprze

Simor to jeden z najbardziej znanych finansistów na Węgrzech. – Ma reputację niebywale szczerego człowieka. A przy tym nie można go kupić – komplementował długoletniego znajomego Péter Fodor, węgierski inwestor.
Mimo to na reputację Simora padł cień po oskarżeniach rzuconych przez Orbána i media tuż przed rozpoczęciem kampanii wyborczej, która doprowadziła do odsunięcia od władzy skompromitowanych socjalistów. Orbán w 2009 r. powiedział w rozmowie z rozgłośnią InfoRádió, że „ma dość sytuacji, w której szef Węgierskiego Banku Narodowego (MNB), premier i minister finansów wyprowadzają swój majątek do rajów podatkowych”. Lider Fideszu stwierdził też, że rozmawiał już w tej sprawie z kanclerz Niemiec i – gdy zostanie premierem – zwróci się do Berlina o pomoc prawną.
Simor odpowiedział w liście otwartym, opublikowanym na łamach „Magyar Nemzet”. Przyznał w nim, że posiada zarejestrowaną na Cyprze firmę, ale – po pierwsze, zarejestrował ją legalnie i zgodnie z tamtejszym prawem odprowadza podatki, a po drugie nigdy nie transferował do niej pieniędzy z Węgier. Dziennikarze wyśledzili jednak, że między 2007 a 2008 r. oszczędności Simora zmalały o 850 mln forintów (13 mln zł), co jest poszlaką wskazującą, że jednak popłynęły na Cypr.
Atak Fideszu był jednak zaskakujący, ponieważ Simor był uznawany za ekonomistę utrzymującego dobre kontakty z węgierską prawicą. Nawet pomimo faktu, że mianował go na urząd szefa MNB socjalistyczny premier, a on sam wywodzi się z rodziny nomenklaturowej; jego ojciec był za czasów Jánosa Kádára wiceministrem budownictwa.
Obecnie mimo licznych tarć i konfliktów Simor musi z Orbánem współpracować. Po uchwaleniu ustawy kredytowej szef banku centralnego skarżył się co prawda, że nikt z nim nie konsultował jej zapisów, ale twardo zaznaczył, że MNB w pełni akceptuje nowe regulacje i zamierza ich przestrzegać.