Pod koniec września Petrolinvest chce pozyskać z rynku od 300 do 400 mln zł na projekty kazachskie i sprzedać na londyńskim City spółkę zajmującą się poszukiwaniem gazu łupkowego w Polsce. Niebawem powinno być też wiadomo, co tak naprawdę kryją kazachskie pola, na których Petrolinvest prowadzi prace poszukiwawcze od 2008 r. Koledzy po fachu nie mają wątpliwości, że dla Ryszarda Krauzego zbliża się moment prawdy.
– Postawił wszystko na jedną kartę, podziwiam jego odwagę. Jeżeli ta ropa w Kazachstanie faktycznie jest, to wyrośnie nam biznesmen europejskiego formatu – mówi znany inwestor giełdowy Zbigniew Jakubas. Nie chce spekulować, co się stanie, jeżeli ropy tam nie ma.

Zagmatwane komunikaty

Wśród drobnych inwestorów, którzy postawili na Petrolinvest, a także analityków giełdowych, coraz trudniej o optymizm.
Reklama
– Obecnie nie ma chyba na giełdzie bardziej spekulacyjnej spółki – mówi analityk X-Trade Brokers Marcin Kiepas.
Porównuje Petrolinvest do notowanego przed laty na warszawskim parkiecie Elektrimu. Jego akcje, tak jak Petrolinvestu, w ciągu jednej sesji potrafiły wystrzelić nawet o kilkadziesiąt procent, by potem szybko wrócić do poprzedniej ceny. Kurs spółki Krauzego podbijają kolejne komunikaty z kazachskich złóż, które – jak mówi Kiepas – zrozumiałe są chyba tylko dla geofizyków. Do tego spółka jest od 2007 r., czyli debiutu na giełdzie, w jednym trendzie – spadkowym.
Po ostatnim komunikacie posesyjnym z wtorku nerwy puściły już nawet najwierniejszym kibicom Krauzego. Stan posiadania w Petrolinvest kontrolowanego przez niego Prokomu spadł poniżej 5 proc. Inwestorzy nie mają wątpliwości – to ucieczka z tonącego statku.
– Nic podobnego – uspokajają przedstawiciele firmy. Dodają, że to efekt ostatniej emisji akcji: Prokom zwyczajnie objął mniej walorów niż inni akcjonariusze. I tylko dlatego jego procentowy stan posiadania jest niższy niż wcześniej.
Szef rady nadzorczej Ryszard Krauze, który już dawno oficjalnie ma tylko śladowe ilości akcji w spółce, milczy od dawna. Jednak, jak zapewniają jego współpracownicy, pracuje nad projektem pełną parą. – To wymagający szef. U niego nie ma w pracy żadnych ograniczeń czasowych. Jak trzeba, pracujemy do zamknięcia projektu – mówi nam jeden z nich. Dodaje, że to Krauze często siedzi najdłużej w pracy i to on zazwyczaj zamyka drzwi biura w warszawskim Marriotcie.
Jego znajomi mówią, że Krauze posiada umiejętność dobierania sobie ludzi. W jego otoczeniu bywali byli pracownicy służb specjalnych i politycy zarówno z lewej, jak i z prawej strony. Teraz pozostał Wiesław Walendziak. – Dobór najbliższych pracowników nie jest przypadkowy. Ich wiedza jest wykorzystywana skutecznie – mówi współpracownik Krauzego.

Miliarder z „Forbesa”

Krauze był na samych szczytach biznesu. W 2008 roku znalazł się nawet na 897. miejscu w rankingu miliarderów świata miesięcznika „Forbes” z majątkiem szacowanym na 1,3 mld dolarów. Biznesmen oprócz Petrolinvestu i Prokomu posiada także akcje w Polnord (budownictwo) i Bioton (biotechnologia).
Jego dwie pasje to tenis i koszykówka. W przeszłości uprawiał ten ostatni sport. Trafił nawet do kadry juniorów. Przeszłość koszykarska skłoniła go do sponsorowania zespołu koszykarskiego z Gdyni, wielokrotnego mistrza Polski.
Jednak w karierze Krauzego są też ciemne karty. 30 sierpnia 2007 r. wydano postanowienie o zatrzymaniu Krauzego w celu postawienia mu zarzutów działania na niekorzyść CBA w wyjaśnianiu tzw. afery gruntowej. Z tej opresji wyszedł obronną ręką. W 2009 r. prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko niemu.
Teraz w zawierusze kryzysu finansowego musi przejść najtrudniejszy test w swojej biznesowej karierze.