Bertrand le Guern pracował w największych spółkach branży telekomunikacyjnej i medialnej. Kierując Petrolinvestem, chce udowodnić, że umie też pokierować firmą paliwową.
Gdy we wrześniu ubiegłego roku Petrolinvest, spółka szukająca ropy dla Ryszarda Krauzego w Kazachstanie, ogłosiła, że jej nowym prezesem został Bertrand Le Guern, przedstawiciele rynku przecierali oczy ze zdumienia. Nie dlatego, że Francuz jest nieznaną postacią. Wręcz przeciwnie – jest osobą doskonale rozpoznawalną, ale z pracy w zupełnie innej branży – w telekomunikacji. Stąd zaskoczenie, jakie wzbudziło postawienie go na czele spółki paliwowej, znanej z tego, że dostarcza sporo emocji inwestorom mającym jej akcje.

Co znaleźli geolodzy?

W tym roku obrót akcjami Petrolinvestu zawieszany był wielokrotnie z dwóch powodów: albo inwestorzy lawinowo wyprzedawali jego akcje, albo ochoczo je kupowali. Często gwałtowne reakcje inwestorów spowodowane były niejasnymi komunikatami dotyczącymi poszukiwanej przez Petrolinvest ropy. Choćby takimi jak wyniki badań geofizycznych wykonanych w odwiercie Shyrak 1 w Kazachstanie. Z informacji można się było dowiedzieć tylko tyle, że... w Shyrak 1 nie ma wody. A to, że jej nie ma, ułatwi – według komunikatu – wydobycie ropy lub gazu. Komunikat nie stwierdzał, że ropa już jest. Przekaz o braku wody wystarczył jednak inwestorom, by rzucić się na akcje Petrol-investu – w ciągu godziny kurs spółki Ryszarda Krauzego skoczył o ponad 30 proc. Giełda na kilkadziesiąt minut zawiesiła transakcje akcjami spółki. Podobnych sytuacji było więcej. Za każdym razem Bertrand Le Guern dwoił się i troił, by wytłumaczyć stanowisko firmy. Często mówił, że spółka wcale nie miała na myśli tego, co wyczytali w jej komunikacie inwestorzy czy media.

Przyjechał i został

Reklama
Bertrand Le Guern karierę zawodową rozpoczął w 1991 roku w firmie Aerospatiale, skąd dostał polecenie wdrożenia kontraktu na produkcję kadłubów samolotów cywilnych w WSK PZL Mielec. Trafił tam z racji wykształcenia – ukończył Wyższą Szkołę Technik Aeronautycznych i Konstrukcji Samochodowych. Szybko jednak wylądował w telekomunikacji. Po kilkumiesięcznym stażu we France Telecom zaczął pracę w koncernie, a potem trafił do PTK Centertel.
W Polsce zadomowił się na dobre. Tu poznał żonę, z która ma trójkę dzieci. I nauczył się biegle polskiego. Po przejęciu Telekomunikacji Polskiej przez France Telecom Bertrand Le Guern był członkiem zarządu TP. Ze stanowiskiem pożegnał się w 2004 roku. Podobno dowiedział się o tym, gdy jego nazwisko nie znalazło się na ważnej konferencji. Po odejściu z TP stanął na czele TeleFoniki, a potem na krótko informatycznej spółki Alma. Szybko wrócił jednak do pierwszej ligi, obejmując stanowisko członka zarządu Netii. Po 1,5 roku porzucił ją dla jeszcze większego gracza – platformy satelitarnej Cyfra+ należącej do francuskiego Vivendi. Po niecałych dwóch latach, w lipcu 2010 roku, rozstał się z firmą. Na rynku spekulowano, że francuski prezes nie dogadał się z francuskimi właścicielami w sprawie wizji rozwoju, a także oceny jego pracy. Pod jego kierownictwem platformie nie udało się znacząco zwiększyć liczby abonentów, ale spółka zachowała wysoką rentowność.
Po odejściu z Cyfry+ Bertrand Le Guern intensywniej zaangażował się w prace firmy doradczej Values prowadzonej przez Dominikę Kulczyk-Lubomirską i Jacka Santorskiego. Razem z tym ostatnim i Mirosławem Konkelem wydał też książkę o zarządzaniu „Prymusom dziękujemy”.
W wywiadach dotyczących zarządzania i kariery sympatyczny i lubiany Bertrand Le Guern podkreśla, że najważniejsza w pracy menedżera jest chęć stworzenia czegoś nowego. To, czy będzie mógł zaliczyć Petrolinvest do zawodowych sukcesów, w dużej mierze zależy jednak nie od niego, ale od geologów, którzy albo dokopią się wreszcie do ropy, albo sen o petrozyskach pryśnie